W ciągu 30 lat polski nadzór sanitarno-epidemiologiczny sprawdził się. Na Państwową Inspekcję Sanitarną składa się 340 stacji sanitarno-epidemiologicznych, w których zatrudnione jest ponad 16 tys. pracowników. Dobre zarządzanie tą instytucją sprawia, że możemy czuć się bezpieczni, mówił prof. Andrzej Wojtyła, minister zdrowia w latach 2005–2006 i wiceminister zdrowia, w latach 2006–2010, obecnie rektora Akademii Kaliskiej im. Prezydenta Stanisława Wojciechowskiego, moderujący wraz z Renatą Furman, redaktor naczelną „Służby Zdrowia” oraz prof. Henrykiem Skarżyńskim debatę plenarną ministrów zdrowia podczas Kongresu „Zdrowie Polaków”
Odnosząc się do historii polskiego nadzoru sanitarno-epidemiologicznego, prof. Andrzej Wojtyła przypomniał, że Polska jako jedyny kraj w Europie Środkowo-Wschodniej nie zmienił całościowo nadzoru sanitarno-epidemiologicznego, a dotycząca go ustawa z 1987 roku była dostosowywana do bieżących potrzeb. W Polsce po transformacji ustrojowej nie doszło do decentralizacji tego nadzoru, dzięki temu m.in. w ciągu ostatnich 30 lat udało się uniknąć afer, jakie miały miejsce w krajach zachodnich, np. w Niemczech afera taka była związaną z E. coli czy wprowadzeniem na rynek alkoholu z nielegalnych źródeł, przypominał prof. Andrzej Wojtyła.
– Inspekcja sanitarna zdała egzamin na tyle, na ile była to armia wyposażona – komentował z kolei prof. Marcin Czech, podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia w latach 2017-2019, wskazując, że pandemia odsłoniła problemy inspekcji narastające od lat 50., m.in. brak informatyzacji. Także w ocenie prof. Jarosław Pinkasa, byłego sekretarz stanu w MZ i głównego inspektora sanitarnego w okresie pandemii, polskie służby sanitarne były skrajnie niedoinwestowane i nieprzygotowane do wyzwania, jakie pojawiały się przed nimi wraz z rosnącą ilością zakażeń koronawirusem. Sytuację udało się opanować – jak podkreślał prof. Jarosław Pinkas – dzięki poświęceniu i ciężkiej pracy pracowników stacji sanitarno-epidemiologicznych, dodając, że obecnie inspekcja sanitarna ma szansę na to, aby być prestiżową, docenianą instytucją.
W latach 80. działalność inspekcji była nastawiona na egzekucję przepisów sanitarnych – przypominano podczas debaty – co nie było zgodne z zadaniami zdrowia publicznego, nastawionego na edukację społeczeństwa. Stopniowo odchodzono jednak od zadań „policji sanitarnej”, podejmując coraz więcej działań na rzecz zdrowia publicznego. Główny inspektor sanitarny nie jest jednak liderem, jaki potrzebny jest – o czym mówiono wcześniej podczas debaty na temat zdrowia publicznego – w tym obszarze. Kto zatem mógłby nim być?
Dr Marek Balicki, minister zdrowia w latach 2004 – 2005, obecnie kierownik Biura Pilotażu Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego, skierował uwagę uczestników debaty na obchodzący swoje stulecie Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego -Państwowy Zakład Higieny, którego historia stanowi część historii służb sanitarnych w Polsce. Z danych tego Instytutu wynika, że 65 proc. zgonów do 75 roku życia można uniknąć, m.in. poprzez profilaktykę i działania z zakresu zdrowia publicznego – Te dane pokazują, jak wiele mamy do zrobienia i ile możliwości jest do wykorzystania – mówił dr Marek Balicki, proponując, aby edukację prozdrowotną rozpoczynać od najmłodszych lat, a na poziomie regionów tworzyć placówki – centra zdrowia publicznego w powiatach, których misją byłaby edukacja i promocja zdrowia. Takie centra związana z lokalną społecznością odciążyłyby lekarzy POZ, którzy obecnie zajmują się m.in. edukacją zdrowotną.
Co do tego, że taka edukacja jest niezbędna, zgadzali się wszyscy uczestnicy debaty. Polacy słabo się angażują w działania profilaktyczne. Obowiązujący od lipca br program 40+ miał umożliwić m.in. wykonanie badań, którym pacjenci nie mogli poddać się z powodu pandemii. Do tego programu było uprawnionych 11 mln Polaków, a zgłosiło się na badania zaledwie 400 tys., czyli niecałe 4 proc. Skuteczny program to taki, w który włącza się kilkadziesiąt proc. uprawnionych – mówił prof. Adam Fronczak, podsekretarz stanu w MZ w latach 20027-2011, obecnie kierownik Zakładu Zdrowia Publicznego WUM, próbując jednocześnie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego wydajemy coraz więcej pieniędzy na zdrowie publiczne, a nie jesteśmy zadowoleni z efektów podjętych działań. – W Narodowym Programie Zdrowia mamy 5 celów operacyjnych, a cel strategiczny to zmniejszenie nadumieralności – mówił. – Na ich realizację wydawane jest 150 mln zł, a pamiętam czasy, kiedy na zdrowie publiczne z budżetu były wydawane bardzo małe kwoty. Problem w tym, że efekty wydatkowania tych pieniędzy nie są oceniane, nie wiadomo zatem na ile nasze działania są skuteczne.
Prof. Adam Fronczak zwrócił także uwagę, że obecnie koordynatorem działań w zakresie zdrowia publicznego jest minister zdrowia, jednak, aby sprostać temu zadaniu, musi on mieć wsparcie innych resortów. – Nie poprawimy statusu zdrowia publicznego działaniami oddolnymi, jeśli nie będzie zielonego światła z góry, czyli pełnej akceptacji ze strony rządzących – zaznaczył prof. Adam Fronczak. – Niektóre programy profilaktyczne, takie jak np. program dotyczący raka szyjki macicy, raka jelita grubego czy raka piersi, powinny być realizowane centralnie. Palenie, nadmierne spożycie alkoholu, nadciśnienie to czynniki odpowiedzialne za ok. 30 proc. zgonów, dlatego także programy powiązane z tymi problemami powinny być wdrażane centralnie. Za inne, skupiające się na mniej istotnych zagrożeniach dla zdrowia, a więc mających nieco mniejsze znaczenie, mogą odpowiadać samorządy – proponował prof. Adam Fronczak.
Regionalizacja jest ważna – to w regionach mogą powstać najdokładniejsze mapy zdrowotne i to na ich poziomie powinno być oceniane zapotrzebowanie na usługi zdrowotne w powiatach i miastach, podkreślał Maciej Miłkowski, podsekretarz stanu w MZ.
– Zdrowie publiczne dotyczy szeroko rozumianego środowiska, w którym żyje człowiek – zwracała uwagę dr Anna Gręziak, podsekretarz stanu w MZ w latach 2005-2007, członek Rady Ekspertów przy Rzeczniku Praw Pacjenta. – W tym kontekście ważna jest medycyna szkolna, która obecnie prawie nie istnieje, i medycyna pracy, które również została zdewaluowana. Właśnie w ramach medycyny pracy powinny być wykonywane badania profilaktyczne – mówiła.
Odnosząc się do obecnych wyzwań w zdrowiu publicznym i najważniejszych zadań nadzoru epidemiologicznego, prof. Marcin Czech, przypomniał, że w dokumencie rządu „Polityka lekowa państwa w latach 2018-2022” istnieje rozdział, mówiący jak należy planować działania w obszarach, gdzie Państwowa Inspekcja Sanitarna odgrywa kluczową rolę. Dokument ten wskazuje m.in. na główne cele i rozwiązania priorytetowe w zdrowiu publicznym. Był on tworzony w latach 2017 – 2018 r. , a przewidziano w nim nie tylko działania na wypadek pandemii, lecz także opracowano np. zapisy dotyczące nadzoru sanitarnego nad emigrantami oraz zapisy dotyczące ich szczepień. Jak podkreślał prof. Marcin Czech w dokumencie tym, można znaleźć zapisy rozwiązań na największe problemy, które pojawiły się w pandemii lub też są obecnie największym wyzwaniem. Warto z nich skorzystać teraz lub w przyszłości. – Nadzór epidemiologiczny będzie musiał odpowiadać na kolejne wyzwania, jakie pojawią się w systemie ochrony zdrowia, choćby związane z kolejnymi pandemiami czy emigracją – przewidywał.
Prawie wszyscy uczestnicy debaty zgadzali się z tym, że słabym punktem w ochronie zdrowia i zdrowiu publicznym jest brak koordynacji działań. To powoduje, że system jest niewydolny, pewne działania są powielane, a pacjent czuje się w tym systemie zagubiony. Jak mówił prof. Andrzej Wojtyła, część działań podejmowanych jest bez analizy stanu faktycznego, brakuje także kontroli ich efektów. Lekarze wykonują badania bilansowe – podawał dla przykładu prof. Andrzej Wojtyła – ale ich wyniki pozostają w szufladach, nikt ich nie analizuje. Działania w pandemii – jak dodał – były podejmowane intuicyjnie. Badania wykonywane w mobilnych punktach pobrań typu drive thru nie były analizowane.
Uczestnicy debaty zwracali uwagę na konieczność odpolitycznienia inicjatyw związanych z ochroną zdrowia. – Nie będzie postępu w zdrowiu publicznym, bo politycy planują swoje działania na 4 lata, tymczasem zdrowie publiczne wymaga działań planowanych na pokolenia – przewidywał prof. Andrzej Wojtyłą. – Ważne jest budowanie silnej instytucji centralnej zdrowia publicznego oddziałującej na regiony i powiaty, instytucji odpornej na politykę – mówił prof. Jarosław Pinkas. Z optymizmem odniósł się do tego wątku debaty Maciej Miłkowski, podsekretarz stanu w MZ, mówiąc krótko: Jesteśmy tutaj w „sztafecie” przedstawicieli różnych kolejnych rządów, ale rozmawiamy i staramy się sobie pomóc. Jak konkludowano, współpraca między silami politycznymi jest istotna, a polityka zdrowotna nie powinna być elementem polityki przedwyborczej.