Upływający już rok 2017 był dla kardiologii czasem znacznej reorientacji dotychczasowej organizacji pracy na wszystkich szczeblach działania. Do najistotniejszych zmian należało wprowadzenie długo wyczekiwanych nielimitowanych świadczeń opieki pozawałowej, którego przebieg oceniono podczas międzynarodowych warsztatów specjalistycznych New Frontiers in Interventional Cardiology w Krakowie.
Podczas tegorocznych warsztatów NFIC w Auditorium Maximum Uniwersytetu Jagiellońskiego odbyła się debata “Bilans kardiologii inwazyjnej w 2017”, w czasie której zgromadzeni eksperci w dziedzinie kardiologii oraz zarządzania i ochroną zdrowią pochylili się nad najważniejszymi zmianami bieżącego roku. Dyskusję specjalistów zdominował jednak temat kontrowersyjnie ocenianego świadczenia KOS-zawał, który wespół z tzw. “siecią szpitali” rozpoczął oficjalne funkcjonowanie z dniem 1 października. Jeszcze przed formalnym wdrożeniem program Narodowego Funduszu Zdrowia przeszedł wiele fundamentalnych zmian, w tym wyłączenie groźnej niestabilnej dusznicy bolesnej z procedur nielimitowanych. W ostatecznym kształcie świadczenie dotyczy stricte zawału mięśnia sercowego, na terapię którego składają się cztery moduły: interwencyjne leczenie, elektroterapia, kompleksowa opieka kardiologiczna oraz ambulatoryjna opieka specjalistyczna. Powyższe rozwiązanie zostało ocenione jako niewystarczające i wywołało tarcia w środowisku kardiologów.
-
Decyzja o ryczałtowaniu jedynie zawałów mięśnia sercowego to sztuczne wyodrębnienie. Niestabilna dusznica bolesna to wyjątkowo groźna choroba, którą w pozostałych państwach nieprzypadkowo zawarto w klasyfikacjach ostrych zespołów wieńcowych. Ryzykujemy więc tym, że obecny wynik śmiertelności na poziomie 10 proc. zamiast spadać, zacznie się zwiększać – mówi prof. dr hab. n. med. Dariusz Dudek, Dyrektor NFIC i kandydat na stanowisko Prezydenta Europejskiej Asocjacji Interwencji Sercowo-Naczyniowych, a zarazem moderator dyskusji.
Kontrowersje wywołuje również brak spójnego systemu informatycznego, który stanowi trudność szczególnie dla dużych ośrodków kardiologicznych. Szczególnie problematyczną materią jest wówczas raportowanie podjętych działań, gdzie brak oddzielnego oprogramowania wymusza na pracownikach konieczność ręcznego sterowanie programem i samodzielnej obserwacji koniunkcji. Negatywnie oceniono również samą kwestię finansowania i obowiązujących w nim przeliczników, których dysproporcja ujawnia się zwłaszcza w przypadku największych placówek.
-
Teoretycznie za każdego pacjenta, który pomyślnie przejdzie kolejne moduły leczenia, na 1 tys. złotych z NFZ-u przypada dodatkowe 150 złotych – w moim przekonaniu to wiele. Jednak jako duży szpital kliniczny jesteśmy obecnie pozbawieni przelicznika 1:1, a naszą jedyną “marchewkę” stanowi teraz raptem 5 proc. za rok. A priori ponosimy zaś koszty w wysokości od 2,5 do 3 tys. złotych. Jeśli finansowanie nie zostanie skorygowane, zmienię swoje patrzenie na ten program, które dotychczas było optymistyczne – mówi prof. dr hab. n. med Krystian Wita, Dyrektor ds. Lecznictwa Górnośląskiego Centrum Medycznego w Ochojcu.
Zdaniem Wojciecha Zawalskiego, byłego dyrektora Departamentu Świadczeń Opieki Zdrowotnej Narodowego Funduszu Zdrowia, a obecnie eksperta ds. zarządzania w ochronie zdrowia, brak uwzględnienia współczynnika dedykowanego szpitalom klinicznym to faktyczne uchybienie, które prawdopodobnie zostanie jednak skoordynowane. Zawalski wskazuje, że podobnie jak w przypadku analogicznych programów NFZ-u, niezbędne korekty będą nanoszone w kolejnych latach funkcjonowania świadczenia.
Uczestnicy debaty odnieśli się również do perspektywy mniejszych placówek, często nieuwzględnionych w sieci szpitali. Dane zaprezentowane w kwietniu br. świadczą bowiem o tym, że aż ⅔ chorych ze zdiagnozowanym ostrym zawałem mięśnia sercowego trafia właśnie tam. Brak dedykowania programu KOS-zawał niewielkim ośrodkom został oceniony jako błąd, który pozbawia pacjentów kardiologicznych równego dostępu do kompleksowej opieki zdrowotnej. Zwrócono również uwagę na brak dostatecznej liczby placówek oferujących rehabilitację dzienną. Choć ponad 60 proc. chorych kwalifikuje się do modułu realizowanego właśnie w tym trybie, tylko 5 proc. polskich placówek ma go w swojej ofercie. Sytuacja wymusza więc na pacjentach nie tylko konieczność czekania w kolejce, ale również każdorazowe pokonywanie nawet kilkuset kilometrów, co stanowi dla nich częstą przyczynę rezygnacji z opieki. Obecna podczas spotkania dr Marta Słomka, koordynatorka Zespołu Analitycznego Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji nadmieniała, że zarówno ten problem, jak i pozostałe trudności wskazane w trakcie debaty, nie pozostają definitywne. Zdaniem dr Słomki wybrana przez legislatora forma rozporządzenia nie wyklucza dalszej pracy nad całokształtem świadczenia.