Ginekolog jest najczęściej pierwszą osobą, która dowiaduje się o poronieniu i przekazuje tę informację kobiecie. Od tego, w jaki sposób przekaże diagnozę i przestawi plan działań zależy, jak kobieta przejdzie cały proces związany z zakończeniem ciąży.
Lekarz posiada tym samym realny wpływ na pogodzenie się pacjentki z utratą nienarodzonego dziecka oraz odzyskanie poczucia bezpieczeństwa i wartości. Zadanie to jest trudne tym bardziej, że kobiety po utracie ciąży nie są gotowe psychicznie ani fizycznie na prowadzenie rozmów o przeżywanych emocjach. Sami lekarze także bardzo często nie czują się do tego odpowiednio przygotowani.
Jaką obrać strategię? Umniejszanie znaczenia tego, co się wydarzyło nie jest odpowiednią metodą. Tak naprawdę powoduje cierpienia u pacjentki, a dodatkowo ujmuje autorytetu lekarzowi. Stwierdzenia typu: „nic takiego się nie stało” godzą w sferę psychologiczną i emocjonalną kobiety, oraz budują wizerunek lekarza jako osoby bezdusznej, nie wykazującej zrozumienia, a więc nieprzyjaznej. Lekarze unikają okazywania współczucia zazwyczaj z obawy przed utratą autorytetu. Tymczasem, między ginekologiem akceptującym smutek i łzy pacjentki i co najważniejsze – zezwalającym na ich przeżywanie – rodzi się pozytywna relacja lekarz-pacjent, która pomaga szybciej dojść kobiecie do dobrostanu psychicznego.
Lekarz powinien pamiętać o tym, że żal i cierpienie pacjentki są niezależne od tego, w którym tygodniu ciąży nastąpiło poronienie. W 6 tygodniu poczucie straty może być równie silne jak w 40. Powinien także pamiętać, że pacjentka ma prawo do uzyskania pełnej informacji na temat przyczyn poronienia.