Już niemal 20 proc. Europejczyków to osoby starsze (powyżej 65 r.ż.), co oznacza, że dziś na jednego seniora przypadają ponad trzy osoby w wieku produkcyjnym. To jednak wkrótce się zmieni. Starzejące się społeczeństwo wymusza przedsięwzięcie nowych kroków, w tym właśnie w ochronie zdrowia, które sprostają wyzwaniom gospodarczym najbliższych lat. Rozwiązań eksperci szukają w cyfryzacji sektora, ze szczególnym naciskiem na znaczną intensyfikację działań prowadzonych na wielkich bazach danych – ich pozyskiwaniu, przetwarzaniu i analizie za pośrednictwem inteligentnych narzędzi. Dzięki nim możemy nauczyć się lepiej i szybciej diagnozować chorych, obierać ścieżki terapeutyczne czy nie tylko odpowiadać, ale też prognozować potrzeby danych społeczności.
Kluczowe wyzwania – 5G i interoperacyjność
- Powinniśmy zmienić model opieki z reakcji na zaistniałe choroby na prewencję tych chorób [tłum. własne] – akcentował Michał Boni, europoseł, były minister administracji i cyfryzacji, obecnie członek Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii Parlamentu Europejskiego, podczas debaty na warsztatach New Frontiers in Interventional Cardiology w Krakowie.
Drogą do kompletnej reorganizacji całego spojrzenia na system ochrony zdrowia i medycynę są właśnie technologie cyfrowe, które umożliwiają przesył danych w czasie rzeczywistym oraz ich przetwarzanie, np. za pośrednictwem algorytmów sztucznej inteligencji. Jednak aby w pełni wykorzystać ich potencjał, niezbędne jest osiągnięcie interoperacyjności zagwarantowanej dzięki wdrożeniu infrastruktury 5G. Zgodnie z planami Unii do 2025 już wszyscy mieszkańcy wspólnoty będą mieć dostęp do sieci, której opóźnienia transferu wynoszą kilka milisekund. To wielkie przedsięwzięcie może całkowicie odmienić sposób, w jaki dziś patrzymy na medycynę, m.in. oferując lekarzom konsultacje ze specjalistami pracującymi nawet kilka tysięcy kilometrów dalej. Trudne do interpretacji wyniki obrazowania zostaną więc wysłane do topowego ośrodka specjalizującego się w danym zagadnieniu i omówione przez ekspertów, a wszystko to w czasie rzeczywistym, przy prędkości do 100 gigabitów na sekundę.
Transfer danych. Ale dla kogo?
Prof. dr hab. n. med. Dariusz Dudek, dyrektor warsztatów NFIC, a zarazem prezydent-elekt Europejskiej Asocjacji Przezskórnych Interwencji Sercowo-Naczyniowych, zwrócił uwagę na problem legislacyjny, który obecnie znacznie utrudnia wzajemne przekazywanie danych między ośrodkami. Niedostatek klarownych regulacji poświęconych właśnie medycynie lub inflacja prawa powodują, że szpitale nie chcą udostępniać innym jednostkom zgromadzonych przez siebie danych. Okazuje się więc, że na drodze do futurystycznej wizji wdrożenia sztucznej inteligencji i maszynowego uczenia w proces terapeutyczny chorych realną barierą jest…. wola. Zdaniem Michała Boniego stricte legalistyczna perspektywa faktycznie może hamować nas przed postępem, a na dane warto patrzeć przede wszystkim zdroworozsądkowo. Gruntowna i kompleksowa analiza ryzyka, anonimizacja i pseudonimizacja poparte zgodą pacjenta – to całkowicie osiągalna gwarancja bezpieczeństwa tej najwrażliwszej bazy danych na świecie. Jeszcze w tym roku możemy jednak spodziewać się unijnych regulacji, które doprecyzują tę palącą kwestię.
- Zamiast kreować wątpliwości i obawy, musimy iść naprzód i budować przekonanie, jak ważne są dziś dla nas bazy danych. Bez nich nie będziemy w stanie rozwinąć badań i nauki [tłum. własne] – wyjaśnia Boni.
Dane znaczy jakość
W opinii prof. dr. hab. n. med. Pawła Buszmana, prezesa spółki American Heart of Poland, korzyść, którą przyniosą nam dane, można interpretować dwojako. To nie tylko pomoc w terapii z perspektywy indywidualnego pacjenta, ale również droga do pozytywnej reorganizacji systemu w myśl medycyny opartej na jakości. Odpowiednia analiza danych ułatwia decydentom powzięcie decyzji dot. wdrożenia danego programu na podstawie jej wyników, a zarazem bardziej efektywnej alokacji środków.
- Biorąc pod uwagę fakt, że środki przekazywane na ochronę zdrowia będą coraz wyższe, musimy być pewni, że każda z tych kwot będzie dobrze wydana, a my osiągniemy swoje cele [tłum. własne] – tłumaczy prof. Buszman. – Dlatego potrzebujemy medycyny opartej na jakości w skali pojedynczego pacjenta, społeczeństwa i państwa – dodaje ekspert.
Cyfrowy alfabetyzm czy analfabetyzm?
Michał Boni podkreśla również, że bez podniesienia świadomości społecznej nie uda się osiągnąć terapii personalizowanej, która oparta jest na tzw. pacjentocentryzmie. Jak bowiem skutecznie rekonstruować model opieki, sięgając po nowoczesne rozwiązania technologiczne na każdym stopniu, skoro Europa wciąż boryka się z wykluczeniem cyfrowym, szczególnie wśród osób starszych? Aby technologia mogła być inkluzywna, musi być nie tylko intuicyjna. Kluczowe zadanie stoi szczególnie przed przyszłymi medykami, którzy wcielą się w nową, pedagogiczną rolę – nauczyciela i przewodnika po świecie cyfrowego zdrowia. Partnerstwo chorych z lekarzami nie zaistnieje bowiem bez wzajemnego zaufania i tzw. compliance, czyli wymiernego przestrzegania zaleceń terapeutycznych.
- E-zdrowie powinno być dla nas potrójnym zwycięstwem. Po pierwsze – dzięki personalizacji medycyny i stworzeniu nowego paradygmatu dla społeczeństwa. Dla systemu ochrony zdrowia to szansa na rozwój i nowe wpływy, które nie powinny jednak zasilać budżetu stricte danego rządu. To także szansa dla biznesu – współpracy między biznesem, pacjentami oraz lekarzami. Dzięki efektywności e-zdrowia możemy wypracować rozwiązania pozwalające zmniejszyć liczbę dni, które pacjenci spędzają w szpitalach [tłum. własne] – podsumowuje europoseł.