Absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego – Collegium Medicum, o sobie mówi: z pasji „włóczykij” – za podróże oddam wszystko, za nieodkryte widoki – sprzedam duszę. Jego zawodowe zainteresowania to medycyna pola walki, hipotermia pourazowa, termoizolacja, techniki zapewnienia hemostazy miejscowej. Przez ostatnich pięć lat zorganizował kilkadziesiąt kursów i warsztatów z zakresu ratownictwa taktycznego i cywilnego. Z pasją i zaangażowaniem koordynował ubiegłoroczną akcję Dzień Dawcy Szpiku na UJ.
Jest dumny ze swoich osiągnięć związanych ze służbą dla Polskich Kontyngentów Wojskowych – w Afganistanie był trzy razy: w 2007 r. na pierwszej „bojowej” zmianie PKW, na przełomie 2009 i 2010 r. oraz w 2011 r.
Pobyt na misjach wspomina tak: To wybitnie duża odpowiedzialność. Mam do dyspozycji plecak medyczny i umiejętności. Gdybym był w karetce pogotowia w Polsce i nie radził sobie, to kierowca wciśnie gaz i za chwilę jesteśmy w szpitalu. Na misji tak się nie da. Nie przyspieszysz nadejścia pomocy, nie możesz żądać, aby śmigłowiec zabrał twoich rannych, jeśli sytuacja taktyczna na to nie pozwala.
A na pytanie, co jest najważniejsze w sytuacjach krytycznych, odpowiada: Pamiętać, że ratownicy odpowiadają za swoich pacjentów przede wszystkim przed własnym sumieniem. No i druga ważna prawda – wojna to nie miejsce, gdzie się można sprawdzać. Tam trzeba wykorzystywać własne umiejętności, żeby ratować życie innych.
źródło: cmuj