Warto zadbać o precyzję zaleceń lekarskich w przypadku, szczególnie gdy sprawa dotyczy dziecka.
Na uwagę zasługuje orzeczenie Sądu Najwyższego wydane 24 stycznia 2017 roku w sprawie dyscyplinarnej o sygn. akt SDI 83/16.
Lekarz B. L. została obwiniona o to, że w dniu 5 stycznia 2011 r. w swoim gabinecie Indywidualna Praktyka Lekarska w S., zbadała 2 letnie dziecko i wystawiła skierowanie do szpitala z powodu posocznicy i z narastającym pogorszeniem stanu ogólnego nie zachowała jednak przy tym należytej staranności ponieważ nie wezwała karetki pogotowia ratunkowego z lekarzem, lecz wysłała rodziców z chorym dzieckiem do szpitala transportem własnym, tj. o czyn stanowiący delikt dyscyplinarny z art. 8 Kodeksu Etyki Lekarskiej w zw. z art. 4 ustawy z dnia 5 grudnia 1996 r. o zawodzie lekarza i lekarza dentysty.
Orzeczeniem z dnia 24 czerwca 2015 r. Okręgowy Sąd Lekarski w K. uznał obwinioną za winną zarzucanego jej czynu i wymierzył jej karę upomnienia. Orzeczeniem z dnia 16 grudnia 2015 r. Naczelny Sąd Lekarski utrzymał w mocy orzeczenie sądu I instancji, a kosztami postępowania obciążył obwinioną lekarkę. Kasację od tego orzeczenia wniósł obrońca obwinionej i okazała się ona zasadna, a jej skutkiem było uchylenie obu orzeczeń lekarskich sądów dyscyplinach i umorzenie postępowania dyscyplinarnego z uwagi przedawnienia karalności przewinienia zawodowego.
W sprawie ustalono, że obwiniona przyjęła w dniu 5 stycznia 2011 r. około godz. 19 w swoim gabinecie lekarskim w S. rodziców z ich dwuletnim synem. Wcześniej, w godzinach przedpołudniowych dziecko zostało zbadane przez internistę, który rozpoznał zapalenie gardła i zlecił antybiotyk, a także polecił, aby w przypadku pogorszenia się stanu zdrowia, rodzice udali się do szpitala w S. Obwiniona po zbadaniu dziecka wystawiła skierowanie do szpitala, ale nie wpisała do którego – czy w miejscowości S. czy w miejscowości K. Jako rozpoznanie obwiniona wpisała „posocznica – obs. Neuroinfekcja. Narastające pogorszenie stanu ogólnego. G 00.” Rodzice pojechali z dzieckiem własnym samochodem do szpitala w K. (położonego ok. 40 km od S.) i gdy tam się zjawili (ok. godz. 20) dziecko było już bez oznak życia i pomimo akcji resuscytacyjnej nie udało się go uratować. Przyczyną zgonu był masywny krwotok do nadnerczy w przebiegu posocznicy meningokowej powikłanej zespołem Waterhouse’a – Friderichsena.
W trakcie postępowania obwiniona wyjaśniła, że zaleciła rodzicom natychmiastowe udanie się do szpitala, a ponieważ szpital w S. jest dwie ulice dalej, a oni byli własnym samochodem, to poleciła im zawiezienia dziecka do tego szpitala, ponieważ tak jest szybciej niż czekać na karetkę, która jechałaby ze stacji pogotowia na drugim końcu miasta w odległość ok. 3 km. Z kolei przesłuchany ojciec dziecka stwierdził, iż jazda do szpitala w K. nie była ich pomysłem.
Na uwagę zasługują 2 opinie biegłych, które znalazły się w materiale dowodowym postępowania, wskazujące na podejście środowiska lekarskiego do kwestii należytej staranności:
Pierwsza – autorstwa prof. K.R., która stwierdziła, że obwiniona nie zachowała należytej staranności w postępowaniu lekarskim, albowiem w sytuacji gdy słyszała dyskusję rodziców co do tego, czy jechać do szpitala w S., czy w K., mogła próbować przekonać rodziców do zawiezienia dziecka na izbę przyjęć w S., a w razie ich oporu, wezwać karetkę z lekarzem do przewozu dziecka do K. Z treści tej opinii wprost wynikało, że biegła dopuszczała jako prawidłowe zachowanie dowiezienia dziecka przez rodziców do szpitala w S. własnym transportem. Następnie jednak prof. K. R. wydała opinię uzupełniającą, w której stwierdziła, że diagnostyka była prawidłowa, powiadomienie rodziców dziecka o pilnej potrzebie przewiezienia dziecka do szpitala także było postąpieniem właściwym, jednak błędem było wysłanie dziecka do szpitala transportem własnym; obwiniona powinna zapewnić transport dziecka karetką pogotowia ratunkowego w obecności lekarza.
Druga – autorstwa zespołu: prof. S. S. i prof. K. oraz dr. M. B. i lek. A. B., w której stwierdzono, że brak zlecenia przewiezienia dziecka do szpitala karetką pogotowania ratunkowego, niezależnie od jego odległości od gabinetu, było decyzją nieprawidłową, wysoce nieostrożną, jednak zarazem stwierdzono, że „transport karetką z najwyższym prawdopodobieństwem nie zmieniłby losów dziecka”.
Wśród prawników jest powiedzenie „Ilu prawników, tyle opinii”, ale jak widać wśród lekarzy jest bardzo podobnie.
Na marginesie można tylko dodać, że Sąd Najwyższy skrytykował postępowania prowadzone przez lekarskie sądy dyscyplinarne, wskazując nie tylko na kardynalne błędy proceduralne, ale przede wszystkim na to, że w trakcie tych postępowań nie dokonano jakichkolwiek ustaleń faktycznych co do tego, jakie zalecenia co do wyboru szpitala oraz sposobu transportu do niego chorego dziecka sformułowała obwiniona. Odmienne wersje, prezentowane przez obwinioną oraz rodziców dziecka powinny być przedmiotem oceny sądu, a tymczasem zabrakło ustaleń co do najistotniejszej kwestii – do tego co stanowiło istotę zarzutu braku należytej staranności.
Dalej Sąd Najwyższy wskazał, że kara dyscyplinarna może być wymierzona tylko wtedy gdy przewinienie zostało ustalone w sposób pewny i jednoznaczny. Jeżeli zaś – co miało również miejsce w analizowanej sprawie – po zebraniu materiału dowodowego i dokonaniu jego wszechstronnej oceny, dalej były równie prawdopodobne 2 wersje ustaleń faktycznych, to sąd lekarski winien zastosować podstawową zasadę postępowania karnego (ale również i dyscyplinarnego) i wszelkie wątpliwości, których w postępowaniu nie da się usunąć, należy tłumaczyć na korzyść obwinionego. Należało w tym układzie uznać, że obwiniona zaleciła transport własnym samochodem do szpitala w S. Sąd Najwyższy w sposób jednoznaczny nie ocenił, czy było to postępowanie właściwe, pośrednio jednak można przyjąć, że tak.