Bracia neurochirurg Maciej Miś i radiolog Marcin Miś opracowali własną metodę leczenia tętniaków mózgu, dziś nazywaną już od ich nazwiska Teddy Bear. O odkryciu pisze w kwietniowym numerze miesięcznik „Interventional Neuroradiology” – dzięki niemu uratowali życie 34-letniego mężczyzny, którego nikt inny nie chciał operować.
Tętniak pana Tomasza miał jednak bardzo skomplikowaną budowę i konieczne było takie postępowanie, aby nie zablokować przepływu krwi do trzech naczyń, które od tego tętniaka odchodziły. Lekarze więc wymyślili, że użyją dostępnego sprzętu, ale go nieco zmodyfikują, tak by wytworzyć specjalne tunele w naczyniach, by te się nie zapadły i jednocześnie umieścić specjalne spirale w tętniaku, by spowodować jego wykrzepianie.
Zabieg został przeprowadzony przez małe nacięcie w tętnicy udowej i wprowadzenie do mózgu cewnika. W plątaninie tętnic lekarze zrobili nowe obejście zagrożonego obszaru, wyłączając tętniaka. Takiej motody dotychczas nikt jeszcze nie zastosował trudno więc było przewidzieć możliwe komplikacje. Operacja trwała kilka godzin i przebiegła bez komplikacji. Zabieg przeprowadzono 27 lutego 2016 roku, a niecały miesiąc temu pana Tomasza operowano raz jeszcze by dołożyć spiral, które będą wykrzepiać tętniaka i spowodują, że nie będzie on już zagrażał pacjentowi. Dziś pacjent jest całkowicie wyleczony. Nie ma zawrotów głowy, nie mdleje i nie przewraca się jak to miało miejsce przed zabiegiem.
O tym, że metoda, którą zastosowali neurochirurdzy z Wrocławia jest nowatorska ne tylko w skali nie Polski czy Europy, ale też całego świata jej autorzy dowiedzieli się o tym dopiero podczas międzynarodowej konferencji, na której prezentowali swój zabieg środowisku medycznemu. „Koledzy stwierdzili, że ta technika musi się jakoś nazywać, a że obaj mamy na nazwisko Miś, to wymyślili, że będzie to „Teddy Bear Technique”, czyli misiowa technika” – tłumaczy dr Maciej Miś. Teraz lekarze deklarują, że gdy tylko pojawi się pacjent z równie skomplikowanym tętniakiem, będą go operować „na misia”.