Nowe przepisy mogą zagrozić zdrowiu i życiu kobiet, które w wyjątkowych sytuacjach będą zmuszone do korzystania z leków oraz zabiegów medycznych poza legalnym obiegiem – alarmowali eksperci podczas debaty pt. „Można było przed, czy będzie wolno po? Antykoncepcja awaryjna, przerywanie ciąży – czy mamy się czego obawiać?”.
Szacuje się, że rocznie w Polsce przeprowadza się od 80 do 200 tys. aborcji. Liczby te mogą poszybować w górę na skutek zmian prawnych szykowanych przez rząd – ostrzegali prelegenci. Ich zdaniem zakaz sprzedaży „pigułki po” bez recepty, to pierwszy krok w kierunku całkowitej delegalizacji prawa do przerwania ciąży oraz w skrajnym przypadku wycofania z Polski środków antykoncepcyjnych.
Obecne przepisy
Zgodnie z obowiązującym prawem zabieg przerwania ciąży jest dopuszczalny w trzech wyjątkowych sytuacjach, kiedy: ciąża jest wynikiem przestępstwa, stanowi zagrożenie dla zdrowia i życia kobiety oraz gdy u płodu stwierdza się ciężkie i nieodwracalne wady. Polki od niemal roku mogą również legalnie korzystać ze środków antykoncepcji awaryjnej. „Pigułka po”, została dopuszczona do sprzedaży na terenie Unii jako lek bez recepty na mocy decyzji Komisji Europejskiej ze stycznia 2015 r. W Polsce, zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia z kwietnia 2015 r., prawo takie przysługuje osobom, które ukończyły 15 rok życia.
Atak na podstawowe prawa człowieka
Jak zauważa psycholog Hanna Samson, jeśli kobieta z ważnych przyczyn nie chce urodzić dziecka, to go nie urodzi i na własną rękę będzie szukała sposobu na przerwanie ciąży. Jeżeli państwo nie zapewni jej takiej możliwości w ramach systemu powszechnej opieki zdrowotnej, nastąpi rozwój aborcyjnego podziemia.
„W USA 60 proc. ciąż u dziewczyn w wieku 15-17 kończy się aborcją. Jeśli zatem utrudnimy dostęp do antykoncepcji awaryjnej, doprowadzimy do sytuacji, w której młode kobiety będą zachodziły w nieplanowe ciąże i szukały rozwiązań, kiedy na zapobieganie jest już za późno” – przekonywał dr n. med. Grzegorz Południewski, ginekolog i położnik.
Zdaniem ekspertów, podążając za logiką według której „pigułka po” to środek poronny, musimy być konsekwentni i uznać, że prezerwatywy również powinny być wydawane wyłącznie na receptę. Środki te mają bowiem takie same zadanie – nie dopuścić do zapłodnienia, a nie przerwania ciąży.
„Idąc dalej takim rozumowaniem aborcja powinna być traktowana jako zabójstwo zagrożone karą ośmiu lat pozbawienia wolności, a nie jedynie trzech, jak chcą tego pomysłodawcy projekt ustawy delegalizującej zabiegi przerywania ciąży” – mówiła prof. Monika Płatek z Instytutu Prawa Karnego Uniwersytetu Warszawskiego.
Spór o definicję zapłodnienia
„Ustawodawcy nie mają zielonego pojęcia o biologii. Nie ma bowiem pojęcia dziecka poczętego, a połączenie komórki żeńskiej i męskiej nie jest równoznaczne z pojawieniem się na świecie Jasia Kowalskiego – tłumaczył dr Południewski. – Moment stosunku nie jest równoznaczny z zajściem w ciążę. Ten proces trwa dłużej – od 3 do 10 dni. O ciąży możemy mówić dopiero w momencie zagnieżdżenia zarodka w jamie macicy. Wszelkie działania podejmowane przez kobietę przed tym okresem są działaniami typowo zapobiegawczymi i nie mogą być uznawane za poronne. Przeciwnicy antykoncepcji awaryjnej nawołując do zakazu sprzedaży „pigułki po”, niezgodnie z prawdą, przypisują jej działanie wczesnoporonne czy aborcyjne, wprowadzając tym samym opinię publiczną w błąd” – podał znany ginekolog i położnik.
Ministerstwo Zdrowia tłumaczy konieczność wycofania „tabletki po” ryzykami powikłań. „Jedynym znanym mi działaniem niepożądanym w tym przypadku, jest wystąpienie ciąży” – skomentował dr Południewski.
Prawo do godności
Według eskpertów uczestniczących w piatkowej debacie, zmiany legislacyjne planowane przez rząd oraz środowiska konserwatywne cofają nas do średniowiecza, wykluczając m.in. prawo do badań prenatalnych i prawo do wiedzy.
„Wraz z takimi zapisami znika także fundamentalne prawo człowieka do godności zagwarantowane
w konstytucji. Godność człowieka nie ogranicza się do prawa do życia. To także między innymi zdolność do podejmowania samodzielnych decyzji w zakresie własnej seksualności, planowania potomstwa i decydowania o własnym zdrowiu” – podkreślała podczas debaty prof. Monika Płatek.
Komentarz
Prof. dr hab. n. med. Violetta Skrzypulec-Plinta, ginekolog, endokrynolog i seksuolog, kierownik Katedry Zdrowia Kobiety SUM w Katowicach
Z punktu widzenia kobiety całkowity zakaz aborcji, niszczy wypracowaną przez lata wolność i uzyskane prawa, zakazuje decyzji o własnym zdrowiu, życiu i sobie samej. Z punktu widzenia medycznego obecna ustawa aborcyjna z możliwością usunięcia ciąży w 3 przypadkach – daje szansę decyzji w wielu trudnych sytuacjach. Zastanówmy się nad przypadkiem kobiety posiadającej już dzieci, ale dotkniętej chorobą, w której ciąża zagraża jej życiu. Tylko do niej powinien należeć wybór czy chce ryzykować możliwość utraty na zawsze przeżywania chwil radości i wzruszeń uroczystości pierwszego dnia szkoły czy ślubu…
Jako matka nie umiem sobie wyobrazić konieczności wychowywania przez swoją córkę dziecka pochodzącego z gwałtu – najczarniejszego a nie najpiękniejszego momentu życia. Jak możemy zapewnić kobietę, że patrząc co noc do łóżeczka – nie będzie widziała twarzy oprawcy? Oczywiście decyzję podjąć musiałaby córka, ale by to zrobić, potrzebna jest możliwość wyboru. W ramach wytłumaczenia: za kilka tygodni tabletkę „po” będzie można kupić jedynie na receptę. Połknięcie pigułki awaryjnej zaraz po stosunku, przesuwa owulacje i praktycznie uniemożliwia zajście w ciążę. W żadnym wypadku jej nie terminuje. Nazwanie pigułki wczesnoporonną jest błędem, który głęboko się zakorzenił. „Wydłużenie” czasu przyjęcia tabletki (zdobycie recepty) wielokrotnie zwiększa możliwość niechcianej ciąży.