Podczas jednej z debat 5. Kongresu „Zdrowie Polaków” rektorzy uczelni medycznych zostali zapytani o to, co zrobiliby z nowo otwartymi kierunkami medycznymi, które nie uzyskały pozytywnej oceny Polskiej Komisji Akredytacyjne (PKA), gdyby zostali ministrem zdrowia oraz ministrem edukacji i nauki jednocześnie.
– Od razu składam rezygnację – zażartował prof. Adrian Chabowski, prorektor ds. kształcenia Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. –Mleko się rozlało – kontynuował, odpowiadając na pytanie. – Nie możemy wyrzucić studentów, którzy już są na tych nowo powstałych kierunkach. Zastanowiłbym się nad dokonaniem ponownej ocenieny nowych kierunków przez Polską Komisję Akredytacyjną. I w oparciu o opinię PKA – pozytywną lub negatywną – albo dałbym zgodę na prowadzenie kolejnego naboru, albo nie. To jest według mnie pierwsza rzecz do zrobienia – podsumował.
Stworzenie w Polsce większej liczby wydziałów lekarskich miało być receptą Ministerstwa Zdrowia oraz Ministerstwa Edukacji i Nauki na załatanie dziur kadrowych w ochronie zdrowia. Naczelna Izba Lekarska podaje, że aż 11 uczelni wyższych, mimo negatywnej opinii Polskiej Komisji Akredytacyjnej, kształci bądź niebawem będzie kształcić lekarzy.
– Dla absolwentów takich wydziałów wprowadziłbym egzamin praktyczny. Zdawaliby oni nie tylko lekarski egzamin końcowy (LEK), ale także lekarski egzamin praktyczny, standaryzowany dla wszystkich uczelni medycznych w kraju – zaproponował prof. Chabowski jako kolejne ministerialne działanie.
– Postulowałem już wielokrotnie, że muszą być przede wszystkim jasne reguły, reguły światowe. Jesteśmy w Unii Europejskiej, mamy studentów z Ameryki. W związku z tym bezwzględnie: Państwowa Komisja Akredytacyjna – obligo certyfikacja i glejt, żeby taki kierunek prowadzić – mówił prof. Bogusław Machaliński, rektor Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. – Ale nie mamy glejtu – przypomniał prof. Tomasz Grodzicki, prorektor ds. Collegium Medicum UJ. – Skoro nie ma glejtu, to trzeba spróbować zahamować ten proces. Nie pogłębiać tego, co jest nieprawidłowe, czyli zamknąć możliwość rekrutacji – odparł rektor PUM. Jego zdaniem, z uwagi na studentów, którzy są już przyjęci na nowe kierunki nieposiadające akredytacji PKA, trzeba ocenić sytuację w danej jednostce i rozważyć, czy nie powinni być oni przeniesieni do uczelni, które akredytację posiadają. Odwołał się do przykładu Polaków, którzy studiowali na Ukrainie i byli przejmowani przez polskie uniwersytety medyczne. – Musieli wykazać pewne minimum wiedzy, aby być zrekrutowanym na dany rok studiów. Można byłoby spróbować pójść w takim kierunku – zasugerował rektor PUM.
– To, że w ten niekontrolowany sposób otwarto tyle uczelni kształcących lekarzy, jest dowodem na brak strategii i planu – oceniła prof. Edyta Szurowska, prorektor ds. klinicznych Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Gdyby przyszło jej pełnić funkcję ministra we wspomnianych dwóch resortach, przede wszystkim zaczęłaby od opracowania strategii i planu. A co sądzi o pomyśle powtórnej akredytacji?– Myślę, że nawet przy kolejnej akredytacji i tak te wszystkie uczelnie nie uzyskają pozytywnej opinii PKA. Dlatego trzeba byłoby się zastanowić, gdzie przenieść studentów, gdzie ich dalej kształcić, czy muszą powtarzać jakieś zajęcia, czy jedynie uzupełniać, tak jak było ze studentami z Ukrainy – wyjaśniała.
– I to jest poważna propozycja – ocenił ten pomysł prof. Zbigniew Gaciong, rektor Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. – Jako minister zdrowia zrobiłbym to, co w stu procentach leży w gestii ministra, czyli podniósł wynagrodzenia wszystkim rektorom – zażartował. – W odniesieniu do nowo powstałych kierunków medycznych, po pierwsze nie zakładałbym, że wszystkie są do zamknięcia. Po drugie, są prawa nabyte – ludzie zostali zrekrutowani i przyjęci na studia, nie można ich tak po prostu przenieść albo się ich pozbyć. Po trzecie, trzeba doprowadzić do sytuacji, żeby dyplom wydziału lekarskiego, bez względu na to, na jakiej uczelni został wydany, miał jednakową wartość – powiedział rektor WUM. W ocenie prof. Gacionga, dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie jednolitych śródstudyjnych egzaminów na wszystkich kierunkach lekarskich wraz z określeniem progu zdawalności. – Ci, którzy nie zdadzą egzaminu, nie kontynuują studiów – zaproponował rektor WUM. Jeśli dany kierunek pewnego pułapu zdawalności nie osiągnie, to ci, którzy zdali egzamin, mogą być przeniesieni do innych placówek, które akredytację PKA mają. – To jest bardzo prosta metoda, która w ciągu kilku lat wyprostuje sytuację, nie pozbawi nas absolwentów, chociaż zapotrzebowanie na lekarzy w Polsce jest przeszacowane. Dane, którymi szermuje się w mediach, są nieprawdziwe. Nie jesteśmy na dnie. Jesteśmy w środku OECD. Niedługo będziemy produkowali masę bezrobotnych lekarzy, jak np. Włochy czy Hiszpania – przestrzegał. – Wracając do nowo otwartych kierunków: egzaminy śródstudyjne, czyli egzaminy okresowe, kryterium kwalifikacyjne zdawalności, akredytacja PKA, próg, poniżej którego przenosimy studentów gdzie indziej – podsumował.
– Pan profesor pięknie pokazał ideę, której musimy bardzo pilnować, a mianowicie monitorowanie kryteriów jakości. To bardzo ważne – powiedział prof. Wojciech Załuska, rektor Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
– A co z nowo otwartymi kierunkami, które zaczynają rekrutować? Niektóre rekrutują od września mimo braku zgody Państwowej Komisji Akredytacyjnej – dopytywał prof. Grodzicki. – Przede wszystkim trzeba zahamować proces takiego pospiesznego nadawania uprawnień do dalszego kształcenia, bo to jest niebezpieczne – ocenił prof. Stanisław Głuszek, rektor Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. – Należy dokonać reakredytacji i oceny, ale rzeczywiście trudno będzie zamknąć kierunki, które już zaistniały. Ocena i unifikacja wymagań dokona pewnej selekcji i sprawdzenia wiedzy tych, którzy już zaczęli tam studia. Zamknięcie tych kierunków będzie bardzo trudne, ale reakredytacja pokaże jakość kształcenia – zaproponował rektor UJK.
– Zadam pytanie prowokacyjne – prof. Grodzicki zwrócił się do prof. Głuszka. – Gdyby minister Gaciong powiedział panu profesorowi, że otrzymuje pan nadzór nad uczelnią w mieście X, dostaje pan na to określone środki i gdyby zaistniała możliwość wspólnego poprowadzenia takiego nowego kierunku, bo zmieniono ustawę i umożliwiono tego typu nadzór, to czy podjąłby się pan tego zadania, zakładając, że pańska uczelnia otrzyma w związku z tym jakieś wynagrodzenie za nadzór – powiedział. – Myślę, że byłoby to bardzo dobre rozwiązanie, gdyby dopuszczona została możliwość takiej konsultacji i wsparcia – ocenił prof. Głuszek.
Dzięki działaniom, jakie zostały zaproponowane w dyskusji, i postulatowi, że dyplom ma być dyplomem równoważnym, Centrum Medyczne Kształcenia Podyplomowego będzie mogło ewentualne różnice poziomu przygotowania uzupełnić na egzaminie specjalizacyjnym i wszyscy lekarze będą równie dobrymi specjalistami. – Zawsze w jakimś stopniu będą się różnili. Najlepszy może być tylko jeden, potem są już sami dobrzy – podsumował prof. Ryszard Gellert, dyrektor CMKP.
Tekst i foto: Marta Jakubiak