Karmienie piersią to temat, który budzi wiele emocji i wokół którego narosło wiele mitów. O tym, że każda mama produkuje dla swojego dziecka najlepsze mleko i jednocześnie, jak wiele zła może przynieść tzw. terror laktacyjny, opowiada Iza Drążkowska, koordynator Banku Mleka UCK.
Dlaczego tak właściwie warto karmić piersią?
Karmienie piersią jest najbardziej optymalnym sposobem żywienia noworodka, niesie ze sobą wiele korzyści zdrowotnych. Występowanie chorób cywilizacyjnych, takich jak: cukrzyca, nadciśnienie, otyłość, u dzieci karmionych piersią jest dużo mniejsze. Trzeba też pamiętać o zmniejszonym ryzyku występowania raka piersi i raka jajnika u kobiety, która karmiła piersią. Karmienie wpływa także na przebieg połogu, ponieważ przystawianie do piersi zwiększa produkcję oksytocyny, która z kolei powoduje szybsze obkurczanie się mięśnia macicy, skraca czas krwawienia, zmniejsza ryzyko anemii u mamy. Karmienie piersią ułatwia też powrót do formy sprzed ciąży, ponieważ potrzebujemy prawie 700 kcal, żeby wyprodukować mleko dla dziecka w ciągu doby, to jak dobry trening na siłowni.
Czy to prawda, że mleko zmienia się w zależności od pory dnia, wieku dziecka?
Mleko się zmienia w różnych momentach laktacji. Pierwszy pokarm bezpośrednio po porodzie, tzw. siara, która jest produkowana jeszcze w ciąży, ma za zadanie skolonizować dziecko dobrymi bakteriami, uruchomić jego system odpornościowy. Po 2, 3 dniach zmienia się skład mleka, pojawia się cukier i więcej kalorii. W ciągu nocy w pokarmie zwiększa się zawartość hormonów o działaniu uspokajającym maluszka. Mleko zmienia się także w trakcie samego karmienia – im dłużej ssie dziecko, tym pokarm staje się coraz bardziej tłusty. Zatem ocena wizualna mleka niewiele wnosi do tego, jaki jest jego skład. Dr Anna Kotlińska porównała kiedyś kontakt buzi dziecka z brodawką mamy do USB – dziecko wysyła przez brodawkę sygnał, jakie są potrzeby, a mleko się do nich dostosowuje zawartością przeciwciał, które będą malucha chroniły, np. przed infekcją. Kiedy mama gorączkuje, jest przeziębiona, w jej mleku już znajdują się przeciwciała, dlatego bardzo ważne jest podtrzymywanie karmienia w tym okresie. Każda mama dla swojego dziecka produkuje najlepsze składem mleko, takie, którego nie da się podrobić czy też wyprodukować, mimo że różne firmy próbują to zrobić.
Korzyści jest bardzo dużo, jednak początki karmienia piersią często nie są łatwe, wiele kobiet napotyka na trudności.
Trudności zazwyczaj wynikają nie tyle z karmienia, ale z konieczności przystosowania się do nowej roli. Niewyspanie, trudy porodu, niepokój dziecka są zrzucane na karmienie. Często płacz interpretowany jest jako głód, tymczasem trzeba pamiętać, że noworodek nie jest nam w stanie powiedzieć, o co mu chodzi, a ma zdecydowanie więcej potrzeb niż jedzenie. Powodem niepokoju może być nieodpowiednia temperatura, niewygodne ubranko czy też pozycja, przejściowy ból brzuszka, bo jego układ pokarmowy też nie jest jeszcze do końca wykształcony. Oczywiście występują też prawdziwe problemy laktacyjne, jak niedobór pokarmu czy też jego nadmiar, problemy z pobieraniem pokarmu z piersi. W tych sytuacjach możemy bardzo efektywnie pomóc.
Jak mama może ocenić, czy dziecko jest syte, kiedy tak właściwie nie widać, ile ono zjadło?
Posługujemy się tzw. wskaźnikami skutecznego karmienia. Przyrost masy ciała jest jednym z nich. W ciągu doby w początkowym okresie życia dziecka powinno być ok. 8 do 12 karmień trwających min. 10 minut z jednej piersi. Słyszymy przełykanie w trakcie. Oceniamy też liczbę wypróżnień. Nie widać cech odwodnienia, dziecko jest po karmieniu spokojne, rozluźnia się, jest w stanie przespać jakiś czas (nie muszą to być książkowe 3 godziny). Nie potrzebujemy tutaj miarki stwierdzającej, czy dziecko zjadło 70 czy 100 ml, zwłaszcza że skład mleka mamy może być różny. U mamy wcześniaka mleko będzie miało większą zawartość białka, będzie bardziej tłuste. Ale mieliśmy też przypadek mamy, która urodziła zdrowe, donoszone dziecko, a jej mleko składem przypominało właśnie pokarm wcześniaków i nie wiemy, czemu tak było, ale maleństwo przybierało w szalonym tempie.
Wiele emocji, wątpliwości budzi dieta mamy karmiącej. Niektóre kobiety eliminują konkretne grupy pokarmów.
To mit. Mama karmiąca powinna jeść zdrowo, tak jak jadła w ciąży. Mleko produkowane jest bezpośrednio w gruczole piersiowym. I okazuje się, że w mleku kobiecym znajduje się dużo więcej laktozy niż w mleku krowim, także eliminacja nabiału z powodu nietolerancji tego typu cukru jest bezcelowa. Poza tym laktoza jest dwucukrem rozkładanym w naszym jelicie cienkim i nie ma drogi, którą z pożywienia zjadanego przez matkę mógłby się przedostać do pokarmu. Nie ma także drogi przedostania się substancji powodującej wzdęcia do mleka. Jeśli założymy, że to, co przyczynia się właśnie do wzdęć, to błonnik, to błonnik jest cukrem nierozpuszczalnym, który nie dostaje się do krwioobiegu i nie ma najmniejszej szansy dostać się do pokarmu. Prof. Paula P. Meier powiedziała kiedyś, że pierś stoi zawsze po stronie dziecka, a mama odżywia się dla siebie. Eliminacja składników typu nabiał jest niekorzystna dla zdrowia mamy, a nie dla mleka, które skład pozostanie dobry. Jeśli mama będzie niedożywiona, jego ilość może się zmniejszyć, natomiast nie jakość.
Jak długo należy zatem malucha karmić piersią?
Zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia i Amerykańskiej Akademii Pediatrii są takie, żeby wyłącznie karmić piersią przez pierwsze 6 miesięcy, a później rozszerzać dietę pod osłoną mleka mamy. Nie ma tej górnej granicy, która by mówiła: “Stop, w tym momencie kończymy karmienie piersią”.
Panuje pogląd, że to późniejsze mleko, pół roku, rok po porodzie, nie jest już wartościowe.
Bardzo chciałabym obalić mit mleka mamy, który po roku zamienia się w wodę. Często słyszymy, że karmienie po roku już nie ma sensu. Mleko oczywiście w ponad 80% składa się z wody, natomiast reszta to aktywne składniki odżywcze. W naszym Banku Mleka przeprowadziliśmy badanie pokarmu mam karmiących półtorej roku, 2 lata. Okazało się, że to mleko miało nawet podwójne wartości odżywcze, w stosunku do tego, które jest produkowane w pierwszym roku życia. Pokarm dopasował się do potrzeb starszego dziecka. Oczywiście nie będzie to jedyne źródło pożywienia dla, przykładowo, dwulatka, bo dieta musi być na tym etapie już rozszerzona.
Kiedy w końcu przyjdzie moment odstawienia, niektóre mamy robią to stopniowo, inne zdecydowanie, z dnia na dzień.
Co warto podkreślić, im mniejsza jest produkcja mleka już na koniec laktacji, tym większa ilość przeciwciał właśnie w tych ostatnich karmieniach, jakby organizm chciał jeszcze zabezpieczyć dziecko. Ten pokarm ma skład podobny do siary. Dlatego też zalecam spokojne, stopniowe odstawianie dziecka od piersi, nie w ciągu jednego dnia. Szczególnie u dzieci, które mają pójść do żłobka, gdzie będą się spotykały z różnymi patogenami.
Zdarzają się sytuacje, w których karmienie nie jest zalecane?
Jest ich bardzo mało. Może to być choroba onkologiczna mamy, która musi podjąć odpowiednie leczenie. Jest także niewielka grupa leków, których nie można przyjmować w trakcie karmienia. Istnieją też pewne choroby noworodkowe, które wykluczają karmienie, np. bardzo rzadko występująca galaktozemia (brak enzymu, który umożliwia trawienie mleka). Jednak już przy fenyloketonurii, która też jest chorobą metaboliczną, można karmić piersią pod kontrolą lekarza.
Co z mamami, które po prostu nie chcą karmić piersią?
Jeśli pacjentka od razu zaznaczy, że nie chce karmić piersią, nie musi się tłumaczyć. To jest jej decyzja, a moją rolą jest wyjaśnić całą fizjologię laktacji, bo produkcja pokarmu w organizmie już się zaczęła. Powinniśmy zabezpieczyć pacjentkę przed ewentualnymi konsekwencjami, np. zapaleniem piersi, pokazać, jak temu zapobiec. Nasza pomoc jest niezależna od wyboru pacjentki. Jeśli się waha, czy karmić piersią, przedstawimy jej korzyści, możliwe rozwiązania. Jeśli pacjentka mówi, że chciałaby np. karmić przez 2 tyg., to moją rolą jest ją wesprzeć. Część kobiet jest zblokowana psychicznie, wszyscy wokół mówią, że muszą karmić i gdzieś w środku rodzi się bunt. Czasem pomocne jest wsparcie psychologa. Bywają też przeszkody pochodzące z domu pacjentki, brak wsparcia otoczenia, więcej dzieci, które nadal wymagają uwagi. Jestem przeciwnikiem tzw. terroru laktacyjnego, bo też generuje on więcej buntu w pacjentce. Najważniejsze jest poczucie spełnienia w macierzyństwie. Jeśli będziemy taką mamę zmuszać do karmienia w szpitalu, to powoduje w niej poczucie winy jako gorszej matki. Nie o to nam chodzi. Nikt nam jako personelowi medycznemu nie dał władzy oceniania. Każda matka jest dla swojego dziecka najlepszą matką, taką, która najbardziej się dla tego dziecka stara i daje mu wszystko, co jest w stanie zapewnić. A my, jak personel, mamy wspierać kobietę i pokierować ją tak, by odbyło się to bez szkody dla niej i dziecka. Rozmawiała Wioleta Wójcik