Emocje, których doświadczamy nie podlegają jednoznacznej kategoryzacji, często sami nie potrafimy ich nazwać. Samo w sobie nie jest to złe a raczej wskazuje na ogromne bogactwo i złożoność świata wewnętrznego emocji ludzkich, co nie zmienia faktu, że powinniśmy podejmować starania żeby zrozumieć nasz wewnętrzny „kosmos”.
Stopniowe nazywanie stanów emocjonalnych, potrzeb, czy impulsów których doświadczamy jest atrybutem naszej dojrzałości. Potrzebujemy takiego wglądu w nasze emocje, żeby zidentyfikować i opisać samych siebie i odróżniać te doświadczenia, które są dla nas destrukcyjne, od tych, które wspierają nasz rozwój.
Stany, w których przytłacza nas smutek, bezsilność, lęk przed światem powodują cierpienie i często rezygnację z wcześniej zaplanowanych pomysłów. Jeżeli takie doświadczenia są chwilowe zwykle nie przywiązujemy do nich większej wagi, ale co jeśli taka chandra przeciąga się na dni, tygodnie albo nawet miesiące? Naturalnie większość z nas szuka racjonalnego wytłumaczenia i logicznego związku między naszym smutkiem a wydarzeniami w naszym życiu. Łączymy kryzysy takie jak nadmiar pracy zawodowej, brak wypoczynku, rozpad związku, czy w ciągu ostatnich dwóch lat pandemia COVID-19 i wszelkie konsekwencje związane z nią. Oczywiście zazwyczaj taki związek przyczynowo – skutkowy istnieje i jest w pełni uzasadniony, co niestety nie wystarcza żeby wyrwać nas z doświadczanej apatii, czy pustki emocjonalnej. W codziennym języku nasze doświadczenie nazywamy kryzysem, przepracowaniem, albo smutkiem po rozstaniu. Z mojej profesjonalnej perspektywy tutaj rodzi się pytanie jak połączyć tą powszechną narrację, która jest jak najbardziej uzasadniona, z tą medyczną i w którym momencie to doświadczenie nazwać depresją, a co więcej jak wytłumaczyć dlaczego warto leczyć to co ja jako psychiatra nazywam depresją?
Zacznijmy od diagnozy, czyli kiedy smutek można nazwać depresją.
Co do tego panuje powszechna zgoda w środowisku specjalistów od zdrowia psychicznego, że jeśli smutek, brak energii, pustka emocjonalna utrzymują się dłużej niż dwa tygodnie przez przeważającą część dnia to mamy do czynienia z depresją. Równocześnie mogą występować zaburzenia snu, apetytu, koncentracji, obniżone libido, obniżona samoocena, myśli rezygnacyjne czy wręcz samobójcze. 2 tygodnie to krótki okres, jednak wystarczający żeby w funkcjonowaniu naszego mózgu zaczęły pojawiać się już niebezpieczne wzorce aktywności poszczególnych struktur, które będą się powtarzały w kolejnych tygodniach czy miesiącach, a w dłuższej perspektywie będą prowadziły do dewastujących dla nas zmian utrwalających smutek, bierność, zmęczenie i apatię.
Tak płynnie przechodzimy z opisu tego co jest depresją na poziomie emocji i uczuć do neuronauki, która w ostatnich 20 latach dostarcza kolejnych przekonujących dowodów, że przewlekły smutek, apatia, wycofanie społeczne i wszelkie objawy, które możemy zaobserwować w depresji mają swoje odbicie w aktywności mózgu. Na dzień dzisiejszy najogólniej można powiedzieć, że u osób z tym schorzeniem obserwujemy zaburzoną równowagę w obrębie sieci domyślnej mózgu DMN, która odpowiada za nasze myśli, które nie są skierowane na konkretne zadania, bardziej angażują się w analizę emocji, doznań skierowanych do naszego wnętrza. Wydaje się, że gdy przeżywamy smutek, lęk, niepewność to DMN, a szczególnie jej niektóre elementy są „nadmiernie zapracowane”. Takie zaklęte koło rozgrzanej do czerwoności DMN uniemożliwia wyrwanie się z rozpamiętywania smutku i cierpienia. To właśnie na poziomie biologicznym jest nazywane depresją, zagubienie naszego umysłu w ciągłym rozpamiętywaniu bezsilności, pustki i bezradności a ostatecznie i śmierci. To co jest ważne, to fakt, że przyczyna depresji jest wtórna w naszych rozważaniach. Upraszczając, to czy na zgłoszenie się do psychiatry miał wpływ kryzys życiowy, czy objawy są samoistne może mieć wpływ na dobór sposobu leczenia, a nie na sam fakt wskazań do jego podjęcia. Przykładowo smutek jest doświadczeniem powszechnym w żałobie, ale jeśli spełnia kryteria depresji, to jest to depresja i żałoba równocześnie i należy pomóc takiej osobie, ponieważ jej mózg funkcjonuje w sposób szkodliwy dla niej. W tym konkretnym przykładzie po prostu uwzględnimy sposoby leczenia adekwatne do sytuacji, czyli prawdopodobnie raczej wsparcie psychologiczne, chyba że nasilenie objawów jest znaczne wtedy także farmakoterapię.
Możliwości pomocy
To co jest szalenie optymistyczne, to fakt, że z biegiem lat poszerza się wachlarz dostępnych metod leczenia. Nadal chcemy, żeby ich skuteczność była wyższa, jednak łącząc różne strategie mamy możliwość pomocy pacjentowi i każda z metod modyfikuje na korzyść neurobiologię mózgu. Nie ma lepszej, czy gorszej metody leczenia, w mojej opinii najlepsze są te strategie, które są skuteczne zgodnie z dostępną wiedzą medyczną i równocześnie są zgodne z preferencjami pacjenta. Na dziś najszerzej stosowanymi strategiami są farmakoterapia i psychoterapia, ale bardzo cenne są także techniki uważności, rozwijające się techniki przezczaszkowej stymulacji magnetycznej, czy przezczaszkowej stymulacji prądem stałym. O każdym sposobie leczenia można napisać bardzo wiele, wygląda na to, że warto łączyć różne sposoby leczenia, dlatego cenna jest dobra relacja i otwarta rozmowa z psychiatrą, wtedy najłatwiej dopasować najefektywniejsze strategie leczenia. Bywa, że dopasowanie leków zajmuje kilka miesięcy, dla niektórych techniki relaksacyjne są nudne i irytujące i wolą wybrać inną formę np. relaksację pod postacią warsztatów pracy z ciałem w stylu jogi. W leczeniu chodzi o to żeby z poziomu ogólnych standardów wykuć indywidualną strategię, która będzie pasowała konkretnej osobie. Czasami jest to podobne do zakupu ubrania ze sklepu marki sieciowej, gdzie tylko wybieramy pasujący nam rozmiar i nie trzeba więcej, ponieważ leczenie działa, daje efekty i szczęśliwie kończy się po jednym epizodzie depresji. Czasami potrzebujemy jednak „osobistego krawca”, ponieważ cierpimy na zaburzenia nawracające, leczenie jest skomplikowane a relacja z naszym psychiatrą i psychoterapeutą staje się długoterminowa i istotna w naszym życiu. Truizm, że każdy przypadek jest indywidualny ma rację bytu i z tego powodu mam nadzieję, że jeszcze długo będzie mi dane spotykać się z pacjentami i mieć możliwość pomagania im oraz obserwować ich radość gdy zdrowieją.
Wojciech Pawlak, psychiatra w Centrum Terapii Psychomedica – ALLENORT