Nawet najpiękniejsze utwory muzyczne słuchane zbyt głośno, zwłaszcza przez słuchawki, stają się hałasem, który może uszkodzić słuch.
Na hałas, którego źródłem jest muzyka, narażeni jesteśmy wszyscy. Najbardziej niebezpieczny jest on jednak dla dzieci i młodych ludzi. To właśnie oni najczęściej bywają bowiem na koncertach, bawią się w głośnych klubach czy dyskotekach i całymi dniami słuchają muzyki przez słuchawki. Z danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wynika, że aż około połowa tej grupy wiekowej jest narażona na niebezpieczny dla zdrowia poziom decybeli płynących z przenośnych urządzeń audio. Co gorsza, te statystyki stale rosną.
– Poprzednie pokolenia nie znały muzyki płynącej z głośników i słuchawek – zwraca uwagę Krzesimir Dębski, kompozytor, skrzypek jazzowy i dyrygent I Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego Dzieci, Młodzieży i Dorosłych „Ślimakowe Rytmy”. – Zbyt głośne słuchanie muzyki to bardzo zła praktyka, tymczasem dzisiejsza młodzież spędza w takim „barbarzyńskim” środowisku akustycznym mnóstwo czasu – podkreśla kompozytor.
Skutki tego obserwuje prof. Henryk Skarżyński. – W swojej codziennej praktyce spotykam coraz więcej młodych pacjentów z pohałasowymi uszkodzeniami słuchu. Badania epidemiologiczne prowadzone przez Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu pokazują, że ponad 20 proc. dzieci i młodzieży ma problemy ze słyszeniem. Aż 1/3 z nich cierpi z powodu szumów usznych stałych lub przemijających. Jest to pierwszy, bardzo ważny objaw informujący, że w ich uszach dzieje się coś niepokojącego – dodaje prof. Skarżyński.,
Szkodliwy nadmiar decybeli
Młodzi ludzie, którzy często i długo słuchają bardzo głośnej muzyki, mają sprawność słuchową zbliżoną do pokolenia osób starszych, wynika z badań. Dzieje się tak dlatego, że zbyt głośna muzyka zaburza działanie mechanizmu chroniącego słuch przed urazami akustycznymi, w jaki wyposażone jest ucho. Mechanizm ten nazywany jest refleksem akustycznym. W uchu środkowym pracuje mechaniczna przekładnia dopasowująca dźwięki powietrzne do środowiska płynnego w uchu wewnętrznym. Przekładnia ta, składająca się z układu kosteczek słuchowych, działa na zasadzie dźwigni mechanicznej, jednak mózg może zwrotnie regulować zdolność tej dźwigni do transmitowania fali akustycznej. Mechanizm ten, oparty na działaniu mikromięśni ucha środkowego, jest na ogół skuteczną barierą obronną słuchu, ale jego zadziałanie wymaga najpierw odbioru i przeanalizowania napływających dźwięków, a później wykonania pracy przez mikromięśnie. Jeżeli więc zaskoczy nas impuls dźwiękowy o bardzo wysokim poziomie, ucho staje się bezbronne.
Najbardziej zdradliwa jest głośno słuchana muzyka młodzieżowa, jednostajna rytmicznie, skomponowana na bazie wąskiego pasma częstotliwości. Muzyka poważna jest bezpieczniejsza dla ucha, które – by dobrze funkcjonować – powinno otrzymywać dźwięki o szerokim paśmie częstotliwości, średnio od 500 do 5000 Hz. Nie oznacza to, że orkiestry wykonującej utwory klasyczne można słuchać tak głośno, jak się chce. Nawet muzyka Mozarta, znana z dobroczynnego wpływu na ludzką psychikę, może niekorzystnie wpływać na procesy zachodzące w mózgu, jeśli jest odtwarzana zbyt głośno. Nadmiar decybeli – niezależnie od tego, jaki jest charakter i nastrój utworu, powoduje obniżenie poziomu uwagi, bezsenność, zmęczenie, nerwowość, irytację. Wtedy muzyka, o której mówi się, że łagodzi obyczaje, może wywoływać nawet agresję.
Jak chronić słuch?
Aby słuchać muzyki bez szkody dla uszu i bez narastającego zmęczenia, wystarczy przestrzegać kilku zasad. Najważniejsze, by rzadziej sięgać po słuchawki. Według WHO nie należy ich używać dłużej niż godzinę dziennie. WHO przypomina ponadto, że poziom 105 decybeli – czyli maksymalna głośność większości urządzeń MP3 – jest bezpieczny dla słuchu tylko przez cztery minuty. Za poziom bezpieczny dla zdrowia specjaliści WHO rekomendują głośność odpowiadającą około 60 proc. możliwości urządzenia.
Warto korzystać z ochronników słuchu. Podczas występów gwiazdy rocka głośność muzyki dochodzi do 115 decybeli. Takie natężenie dźwięku nie jest szkodliwe dla słuchu tylko przez pół minuty. Koncert trwa kilka godzin, więc może spowodować jego przejściowe uszkodzenie. Lepiej więc zostać w domu? Nie, wystarczy zabrać ze sobą ochronniki słuchu. Wbrew obawom wielu miłośników muzyki nie zniekształcają one ani nie „ucinają” dźwięku, nie zubożają więc doznań muzycznych. Na rynku dostępne są ochronniki, które pozwalają słyszeć muzykę bez zniekształceń, na poziomie dźwięku zredukowanym do bezpiecznej wartości. Producenci postarali się także o to, aby takie ochronniki były dyskretną wkładką douszną, która może posiadać wymienne filtry.
Innym rozwiązaniem, przeznaczonym głównie dla dzieci, są przeciwhałasowe nauszniki ochronne, przypominające wyglądem duże zewnętrzne słuchawki. Skutecznie tłumią szkodliwy hałas, nie odcinając całkowicie innych dźwięków otoczenia. Warto o nich pomyśleć, gdyż właśnie małe dzieci są najbardziej wrażliwe na hałas, także ten spowodowany zbyt głośnym odtwarzaniem muzyki. Im młodsze jest dziecko, tym większa jest jego wrażliwość na zbyt głośne dźwięki, a naturalna obrona przed nimi – gorsza.
– Rodzice często lekceważą szkodliwy wpływ hałasu, na jaki narażone są dzieci – mówi prof. Skarżyński. – Kiedy widzę, jak beztrosko młode mamy zabierają dzieci na pikniki z głośną muzyką, plenerowe koncerty, zawsze podchodzę i tłumaczę zagrożenia. Badania wykazują, że przyczyną uszkodzeń słuchu mogą być nawet hałasujące zabawki dostępne w sklepach – dodaje prof. Skarżyński.
Nie wyobrażamy sobie życia bez muzyki. – Sam uwielbiam relaksować się, słuchając ulubionych płyt, zwłaszcza chorałów gregoriańskich – mówi prof. Skarżyński. – Zawsze dbam jednak o to, aby nie przekraczać głośności na poziomie 50–60 dB.
Warto zapamiętać tę wartość i w trosce o swój słuch nieco ściszyć muzykę. Pamiętajmy, prawdziwym miłośnikiem muzyki nie jest ten, kto jej słucha głośno, ale ten, kto zachwyca się jej najbardziej subtelnym brzmieniem. Nadwyrężając słuch, będziemy po prostu z czasem tracić jej piękno.