Grypa nie odpuszcza, a przychodnie podstawowej opieki zdrowotnej przeżywają prawdziwe oblężenie. Lekarze rodzinni Porozumienia Zielonogórskiego apelują do pacjentów, by w miarę możliwości ograniczyli wizyty i zgłaszali się do lekarzy w naprawdę uzasadnionych sytuacjach. Także dla własnego bezpieczeństwa.
– Pracujemy na najwyższych obrotach i staramy się przyjąć wszystkich, którzy się zgłaszają danego dnia – mówi lekarz rodzinny i wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego Wojciech Pacholicki.
– W okresie wzmożonych zachorowań na wszelkiego rodzaju infekcje w przychodniach mamy prawdziwe tłumy pacjentów. 70-80 osób dziennie to w sezonie grypowym niemal norma, a bywają dni, gdy lekarze mają nawet ponad setkę chorych. Część z tych pacjentów nie wymaga pilnej konsultacji lekarskiej.
Lekarze apelują, by w tym krytycznym okresie odłożyć na później (jeśli to tylko możliwe), wszelkie sprawy związane z uzyskaniem zaświadczeń, skierowań do sanatorium, itd. Jeśli mogą one poczekać – lepiej przyjść wtedy, gdy apogeum infekcji minie. Chodzi także o własne bezpieczeństwo – w poczekalni pełnej chorych osób łatwo samemu się zarazić.
Kolejny problem to zgłaszanie się do lekarzy często przy najmniejszych objawach infekcji. Stan podgorączkowy i katar to nie zawsze powód to lekarskiej interwencji. Lepiej przeleżeć 2-3 dni w łóżku niż narażać się na kontakt z innymi chorymi.