Zbyt duży jest wciąż odsetek Polaków, którzy nie dbają wystarczająco o zęby i higienę jamy ustnej. Tymczasem zaniedbania higieniczne i stomatologiczne mogą niekorzystnie wpływać na ogólny stan zdrowia. O tym, jaka jest zależność między myciem zębów a chorobami, m.in. kardiologicznymi, rozmawiamy z prof. Renatą Górską, prezesem Polskiego Towarzystwa Periodontologicznego.
Czym zajmuje się periodontologia?
Periodontologia to dział stomatologii zajmujący się chorobami przyzębia oraz schorzeniami błon śluzowych jamy ustnej. Choroby przyzębia – mówiąc najprościej – to choroby tkanek otaczających ząb (dokładnie w skład przyzębia wchodzą cztery elementy: ząb, ozębna, kość wyrostka zębodołowego i dziąsło). Zapalenia przyzębia nie należy mylić z zapaleniem dziąseł (także należącego do chorób przyzębia), którego przyczyną jest najczęściej płytka nazębna tworząca się na skutek złej higieny jamy ustnej – jest to w większości przypadków proces odwracalny. Jeśli jednak trwa miesiącami albo latami, może skutkować zapaleniem tkanek położonych głębiej, wywołując zapalenie przyzębia. Proces destrukcji tkanek uruchamiają bakterie znajdujące się w płytce nazębnej i może on trwać latami (tutaj wiele zależy od indywidualnej odporności). Pacjent wymaga stałej kontroli, podobnie jak chory z cukrzycą czy z nadciśnieniem. W cukrzycy diabetolog monitoruje poziom cukru, w nadciśnieniu kardiolog śledzi zmiany ciśnienia tętniczego krwi, natomiast periodontolog podczas kolejnych wizyt sprawdza np. wskaźnik płytki, krwawienia czy ruchomość zębów. W ciągu niedługiego czasu parametry te mogą bardzo szybko się poprawiać albo wręcz przeciwnie – wtedy obserwujemy progres choroby. W tym ostatnim przypadku konieczna jest kolejna interwencja ze strony lekarza.
Wyjaśnijmy, dlaczego choroby przyzębia stanowią zagrożenie dla zdrowia?
Osoby z zapaleniem przyzębia mają uszkodzony nabłonek kieszonki przyzębnej (jest to nabłonek dziąsła od strony zęba, zajmujący obszar ok. 7 tys. milimetrów kwadratowych). To otwarta rana, przez którą liczne bakterie, m.in. beztlenowe, oraz mediatory zapalne mogą przedostawać się do naczyń krwionośnych i uruchamiać różne mechanizmy biologiczne. Bezpośredni wpływ periopatogenów na komórki śródbłonka może indukować powstawanie blaszek miażdżycowych, zwiększając ryzyko zawału serca czy udaru mózgu. Obecność stanu zapalnego wpływa na poszczególne etapy rozwoju blaszki miażdżycowej aż do momentu jej pęknięcia. Badania epidemiologiczne, jakie przeprowadziliśmy z regionalnymi ośrodkami kardiologicznymi z udziałem 600 osób po zawale mięśnia sercowego, wykazały, że 40 proc. tych pacjentów miało stan przyzębia wymagający leczenia specjalistycznego.
Sygnałem, że w jamie ustnej ma miejsce proces chorobowy, jest m.in. krwawienie. Dlaczego pacjenci lekceważą ten objaw?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Może dlatego, że zmian w jamie ustnej nie widać, czasami proces przebiega bezboleśnie.
Lekarzy periodontologów nie ma w Polsce wielu… Gdzie się zatem zgłaszać w przypadku podejrzenia choroby periodontologicznej?
Periodontologów jest w Polsce zaledwie ok. 400, co oznacza, że nie we wszystkich rejonach opieka periodontologiczna jest zabezpieczona. Z badań wynika jednak, że tylko 20–24 proc. pacjentów z chorobami przyzębia wymaga leczenia specjalistycznego u periodontologa. Wszystkich pozostałych pacjentów mogą leczyć stomatolodzy. Dentysta powinien zwrócić uwagę, czy pacjent ma zapalenie dziąseł albo przyzębia, w razie potrzeby porozmawiać z nim na temat higieny jamy ustnej. Jeśli sam nie ma na to czasu, może zastąpić go higienistka. Nie tylko przeprowadzi ona instruktaż, jak prawidłowo czyścić zęby, lecz także będzie motywować pacjenta do współpracy w zakresie higieny jamy ustnej, tłumacząc, na czym polega choroba przyzębia i jak można jej zapobiec, a także wykona profesjonalny skaling. Uświadamianie i motywowanie pacjentów jest w obecnej sytuacji ogromnie ważne.
Ponadto każdy lekarz dentysta powinien zwracać baczną uwagę na wszelkie zmiany występujące na błonie śluzowej jamy ustnej, bo niektóre z nich mogą mieć charakter przednowotworowy. Jeżeli nie jest on w stanie postawić rozpoznania, powinien skierować pacjenta do specjalisty.
Uświadamianie, jak dużym zagrożeniem dla zdrowia mogą być choroby przyzębia, to także zadanie dla lekarzy pierwszego kontaktu.
Niestety ta wiedza nie jest popularna także wśród lekarzy innej specjalności. Próbujemy uwrażliwiać ich na ten problem. Najściślej współpracujemy z diabetologami. Mówi się, że choroby przyzębia to szóste powikłanie cukrzycy. Dlatego diabetolodzy powinni zwracać szczególną uwagę na stan jamy ustnej pacjentów i informować ich, że cukrzyca zwiększa ryzyko chorób jamy ustnej.
Z drugiej strony, to nierzadko stomatolodzy wykrywają cukrzycę w grupie pacjentów z chorobą przyzębia. Jeśli zapalenie dziąseł czy zapalenie przyzębia nie reaguje na konwencjonalne leczenie, obowiązkiem lekarza dentysty jest wykonanie badań dodatkowych pod kątem cukrzycy. W mojej praktyce wielokrotnie wykryłam u pacjentów tę chorobę. W Stanach Zjednoczonych, gdzie otyłość i cukrzyca stanowią ogromny problem, zaproponowano ostatnio, aby każdy lekarz dentysta przy prostych zabiegach stomatologicznych pobierał kroplę krwi do zbadania poziomu glikemii, co mogłoby przyczynić się do wykrycia stanów przedcukrzycowych i cukrzycy.
Jakie nadzieje wiąże Pani Profesor z badaniami przesiewowymi?
Badania przesiewowe to skuteczny sposób na wczesne wykrywanie chorób przyzębia. Ponadto dane zebrane podczas takich badań mogłyby ostatecznie potwierdzić fakt, iż choroby przyzębia mają związek z chorobami kardiologicznymi. Dla mnie, jako periodontologa, jest to oczywiste. Wyniki wielu badań klinicznych, epidemiologicznych i doświadczalnych wskazują, że taki związek istnieje. Potrzebna jest jednak przysłowiowa kropka nad „i”. Rolę takiej kropki – jak zaznaczono podczas niedawnej konferencji Amerykańskiego Towarzystwa Periodontologicznego – mogłyby pełnić wyniki badania z udziałem co najmniej 10 tys. pacjentów, u których wyleczenie zapalenia przyzębia spowoduje poprawę m.in. mediatorów zapalnych, markerów zawału mięśnia sercowego. Amerykanie pracują nad tym, aby ostatecznie udokumentować związek chorób przyzębia z chorobami kardiologicznymi.
Co wynika z danych ankietowych zebranych przez periodontologów podczas spotkań z pacjentami w ramach realizowanego jeszcze przed pandemią Programu „Po Pierwsze Zdrowie”?
Do naszego stanowiska zgłaszały się głównie osoby w wieku dojrzałym. Większość stanowiły kobiety, chociaż to mężczyźni mają większe skłonności do wystąpienia choroby przyzębia (przyczyną są nałogi i niechęć do wizyt u lekarza). Niestety, znaczna część. pacjentów miało nadwagę, ok. 10 proc. chorowało na cukrzycę. Te dane na temat ogólnej kondycji badanych trudno uznać za optymistyczne. Jednak wyniki badań dotyczących nawyków związanych z higieną jamy ustnej okazały się przerażające. Aż 17 proc. ankietowanych przyznało, że szczotkuje zęby tylko raz dziennie. 3,5 proc. deklarowało, że nie czyści ich wcale.
A wydawać się może, że w XXI wieku każdy sięga po szczotkę do zębów…
Z wcześniejszych badań wynikały podobne obserwacje, że o higienę jamy ustnej bardziej dbają mieszkańcy dużych miast, ludzie wykształceni, w szczególności kobiety. Badania te potwierdziły to. Nie sądziliśmy jednak, że odsetek osób ewidentnie zaniedbujących higienę jamy ustnej będzie aż tak duży.
A może należy na ten problem spojrzeć od innej strony – większość pamięta jednak o szczotkowaniu zębów. Tylko czy robi to prawidłowo?
Jak wynika z ankiety, 54,7 proc. osób szczotkuje zęby dwa razy dziennie, czyli prawidłowo. Na marginesie dodam, że nie jestem zwolenniczką szczotkowania po każdym posiłku, jak zaleca wielu stomatologów. Uważam, że pacjent powinien szczotkować zęby 2 razy dziennie, wystarczy po śniadaniu i po kolacji, za to dokładnie, używając nie tylko szczotki, lecz także nitki dentystycznej. Niestety, akcesoria takie jak nici, a także płyny do płukania jamy ustnej – jak wynika z przeprowadzonej ankiety – nie są w Polsce popularne. Dwie trzecie osób nie stosuje nitki dentystycznej i płukanek. 70 proc. badanych nigdy nie stosowało elektrycznych szczoteczek. Zwracam na to uwagę, gdyż stomatolodzy często podkreślają, iż osoby mające kłopoty z prawidłowym szczotkowaniem powinny stosować właśnie szczoteczki elektryczne. 15 proc. osób nie było w gabinecie dentystycznym co najmniej od dwóch lat. Kolejne 15 proc. przyznawało, że od ostatniej kontroli minął co najmniej rok.
Wniosek jest jeden – znaczna część Polaków dba o stan zębów, jednak dość duży odsetek osób nie troszczy się o nie wystarczająco. Ważne jest, aby tym osobom uświadomić, jak istotne dla zdrowia jest zwykłe mycie zębów i kontrola u stomatologa.
Rozmawiała: Jolanta Chyłkiewicz
Fot. Maciej Nowicki / IFPS. Prof. Renata Górska
*fragmenty wywiadu dla „Słyszę”, numer specjalny – podsumowanie programu „Po pierwsze zdrowie”, 2016 r.