Samotne macierzyństwo, intensywna praca, opieka nad ciężko chorą mamą, choroba nowotworowa brata. Bardzo wiele, jak na jedną osobę. – Muszę dać radę! Zresztą, nie mam innego wyjścia… – tłumaczy sobie 46-letnia Agnieszka Wołczenko. Kiedy w marcu 2016 roku dostaje zawału, myli go z chwilowym problemem z… kręgosłupem. Na szczęście na nietypowe objawy zawału serca wyczulona jest jej 14-letnia córka Marysia, absolwentka kursów pierwszej pomocy.
Drętwienie rąk, sztywnienie karku, dreszcze, wreszcie silne wymioty – dziewczynka wie od razu: mama ma zawał! Marysia wzywa pogotowie. Agnieszce dwa razy zatrzymuje się akcja serca, ale pilna interwencja okazuje się zbawienna. Pacjentka szybko trafia do pracowni hemodynamicznej myszkowskiego szpitala. Pilne leczenie, implantacja stentów. Agnieszkę udaje się uratować. Po kilku latach spotkany przypadkowo ratownik medyczny, który w 2016 roku zabierał ją z domu w ciężkim stanie, powie jej: nawet pani nie wie, jak się cieszę, że panią dziś widzę…
Nic (?) tego nie zwiastowało
– Ostatnie kilka miesięcy przed zawałem były dla mnie bardzo ciężkie. Zawodowo, prywatnie, ale także zdrowotnie. Miałam bardzo intensywną pracę, która polegała głównie na wyjazdach, więc większość czasu spędzałam poza domem. Miałam równocześnie pod opieką moją ciężko chorą mamę i dziecko. Do tego doszła ciężka choroba brata. Bardzo szybkie tempo życia i nadmiar stresu, a nawet niedożywienie, bo często zapominałam o jedzeniu, doprowadziły mnie do zawału. Nic go nie zwiastowało, nie było żadnych objawów czy symptomów, które zapowiadałyby najgorsze. Albo ja nie miałam czasu ich zauważyć… – wspomina Agnieszka Wołczenko.
Zawał? Nawet nie przyszło mi to do głowy!
23 marca 2016 roku Agnieszka spaceruje po obejściu swojego domu. Nagle zaczyna czuć się… dziwnie. Czuje silny ból w klatce piersiowej. Zaczyna jej drętwieć ręka – najpierw jedna, potem druga. Sztywnieje kark. Agnieszka jest zaskoczona: czy wykonała jakiś nagły ruch, który spowodował ból w kręgosłupie? Może podrażniła jakiś nerw? Rozmyślania przerywa nowy objaw: silne dreszcze. Agnieszka z trudem dochodzi do domu. Jej córka Marysia widzi mamę „zielono-bladą”. Agnieszka nie jest w stanie nic powiedzieć, Marysia układa ją na łóżku. Jest po szkoleniach z zakresu pierwszej pomocy, podejrzewa od razu: to zawał. Dzwoni po pogotowie.
Dramatyczna walka o życie
Agnieszka dostaje silnych torsji. Co jakiś czas omdlewa. Czas do przybycia karetki pogotowia wydaje się dłużyć niemiłosiernie, ale później okaże się, że zespół ratownictwa medycznego dotarł do pacjentki już po ośmiu minutach. W karetce ratownicy wykonują badanie EKG, które potwierdza: to zawał serca, spowodowany nagłym niedokrwieniem mięśnia sercowego. Jeszcze z karetki ratownicy wysyłają wynik badania EKG do najbliższej pracowni hemodynamiki, do Szpitala w Myszkowie, gdzie wiozą swoją pacjentkę. W czasie 10-minutowej podróży karetką akcja serca Agnieszki ustaje. Rozpoczyna się reanimacja. Pacjentka natychmiast trafia na oddział hemodynamiki. Tam ponownie dochodzi do zatrzymania krążenia. Defibrylacja. Agnieszka przeżywa. Lekarze implantują stenty. Udało się ocalić chorej życie.
– Dzięki wiedzy i czujności mojej córki a także dzięki szybkiej pomocy ratowników i lekarzy – żyję. Gdyby z tym ciężkim zawałem transportowano mnie karetką dalej od miejsca zamieszkania, na przykład do Częstochowy, prawdopodobnie dziś byśmy nie rozmawiały. Przyznał to zresztą spotkany przypadkowo po kilku latach ratownik medyczny, który w 2016 roku odwoził mnie w ciężkim stanie do szpitala. Rozpoznał mnie i powiedział: „Pamiętam. Baliśmy się wtedy o panią. Modliliśmy się o każdą minutę drogi: byle zdążyć! Nawet pani nie wie, jak się cieszę, że dziś panią widzę…” – mówi Agnieszka Wołczenko.
Nowe – inne – życie
Po opuszczeniu szpitala pacjentce zapisano leki chroniące przed wystąpieniem kolejnego zawału serca. Zaordynowano terapię poprawiającą wydolność serca, która sprawiła, że kondycja pacjentki poprawiła się. Dodatkowo Agnieszka korzysta z telemedycznej formy nadzoru kardiologicznego – ma w domu przenośny aparat do tele-EKG. Wtedy, kiedy czuje, że jej serce pracuje nieprawidłowo, może wysłać raport z aktualnym wynikiem badania do ośrodka prowadzącego. W razie nieprawidłowości lekarze mogą skontaktować się z pacjentką i wezwać do niej pogotowie.
– Po zawale życie człowieka zmienia się całkowicie – podkreśla Agnieszka Wołczenko i wyjaśnia: – Musiałam ograniczyć aktywność zawodową. Mój stan zdrowia nie pozwala obecnie na to, żebym mogła wrócić do pracy. Szybko się męczę. Początkowo nawet kąpiel lub umycie szklanki wydawały mi się wyczynem. Dziś jest lepiej. Staram się nie być przewrażliwiona i nie reagować panicznie na każdą zmianę samopoczucia, ale pozostaję czujna. Wiem, że następnym razem mogę nie mieć tyle szczęścia…. Są dni, kiedy czuję, że mogę przenosić góry, ale są też takie, kiedy nic nie mogę. Po zawale trzeba ułożyć sobie życie na nowo, dostosować się do aktualnych możliwości swojego organizmu. Moje doświadczenia zainspirowały mnie do pomocy innym pacjentom ze schorzeniami serca i naczyń. Stworzyłam Stowarzyszenie EcoSerce, które liczy dziś 700 zarejestrowanych członków. Wspieramy się wzajemnie, pomagamy sobie w razie potrzeby, edukujemy w zakresie możliwości poprawy swojego zdrowia i samopoczucia. Angażujemy się także w poprawę warunków opieki kardiologicznej w Polsce; współpracujemy z decydentami na szczeblu samorządowym i centralnym. Przed nami projekty o zasięgu europejskim. Mam jeszcze wiele planów… – mówi Agnieszka Wołczenko.
Komentarz eksperta
Prof. dr hab. n. med. Robert Gil, Kierownik Kliniki Kardiologii CSK MSWiA, Prezes elekt Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego:
Historia Pani Agnieszki jest bardzo poruszająca, jednak dla mnie jako klinicysty nie jest, niestety, zaskakująca. Od prehistorii kobiety zawsze miały priorytety związane z rodziną, bliskimi. Ważni byli wszyscy wokół – kobieta z pewnością nie była, także dla siebie, na pierwszym miejscu. Czy współcześnie to się zmieniło? Niestety, można twierdzić, że niewiele. Jako kardiolodzy wciąż obserwujemy, że kobiety częściej niż mężczyźni wypierają swoje dolegliwości, jakkolwiek to zabrzmi dziwnie: „nie zgadzają się” z nimi. Bywa, że próbują też interpretować występujące symptomy w określony sposób. To wszystko może w oczywisty sposób utrudniać rozpoznanie zawału serca a tym samym negatywnie wpływać na rokowania. Budowanie świadomości w zakresie nietypowych objawów zawału serca i czujności oraz w pewnym sensie czułości dla siebie to cel kampanii „Nie zawal! Wybierz życie”, której jako Polskie Towarzystwo Kardiologiczne mamy zaszczyt być współorganizatorem.
Tekst: Marta Sułkowska, fot. Wojciech Grabowski
Artykuł powstał w ramach kampanii społecznej pt. „Nie zawal! Wybierz życie”.
Partnerzy kampanii: Polskie Towarzystwo Kardiologiczne i AstraZeneca