20 marca obchodzony jest Światowy Dzień Zdrowia Jamy Ustnej, najważniejsze „święto” stomatologiczne, podczas którego eksperci przypominają o znaczeniu zdrowia jamy ustnej. Jest się czym martwić – stan uzębienia Polaków jest jednym z najgorszych w całej Europie.
Próchnica pierwszą przyczyną bezzębia w Polsce
Próchnica to najczęstsza choroba jamy ustnej atakująca nasze zęby. Jak wygląda sytuacja w Polsce? Statystyki są bezwzględne. Jak wynika z danych Ministerstwa Zdrowia, próchnicę ma 99,9 proc. obywateli w wieku 35-44 lat.
Stan zębów u dzieci również jest fatalny. U 5-latka stwierdza się średnio około 5 zębów z nieleczonymi ubytkami próchnicowymi, a odsetek dzieci w wieku 5 lat bez próchnicy nie przekracza 20 proc. – alarmuje MZ. Próchnicę ma też ok. 80 proc. polskich 12-latków i 96 proc. 18-latków.
W efekcie Polska jest nie tylko jednym z państw o najwyższym występowaniu bezzębia w grupie 40+, ale jest także w niechlubnej czołówce krajów o najwyższym wskaźniku próchnicy wśród dzieci w Europie. Eksperci przyznają, że pomimo tak niepokojącej tendencji, wciąż wiele osób na przeglądy chodzi nieregularnie i na leczenie do dentysty zgłasza się zbyt późno. W efekcie często gubią nas nasze własne nawyki, które przyśpieszają rozwój ubytków.
Jak dochodzi do zachorowania?
Próchnica jest bakteryjną chorobą zakaźną tkanek twardych zęba, której główną przyczyną są paciorkowce, przede wszystkim gatunek Streptococcus mutans. Czynniki ryzyka to również m.in. wysokie spożycie cukru, zła higiena jamy ustnej, rzadkie wizyty u stomatologa oraz czynniki genetyczne. Wskazuje się także na istotny wpływ stylu życia, czynników systemowych i środowiskowych w rozwoju próchnicy, wliczając ją tym samym do grupy współczesnych chorób cywilizacyjnych, do których należy choroba niedokrwienna serca czy cukrzyca typu 2.
Stomatolodzy przyznają, że najgroźniejsza w tym przypadku jest bierność i lekceważenie pierwszych sygnałów problemu. Gdy długotrwale nie podejmujemy leczenia próchnicy, bakterie z miejsca infekcji mogą przenikać bezpośrednio do krwi i rozprzestrzeniać się na cały organizm, np. do serca, nerek, mózgu, czego skutki mogą być tragiczne.
– Powikłania nieleczonej próchnicy mogą być poważne np. zapalenie mięśnia sercowego, zapalenie wsierdzia, zawał serca, zapalenie kłębuszków nerkowych, choroba wrzodowa żołądka, zapalenie nerwu wzrokowego, rogówki, ropień mózgu, zapalenie opon mózgowych, sepsa i wstrząs septyczny. U najmłodszych pacjentów, komplikacje są jeszcze groźniejsze, ze względu na dopiero rozwijającą się odporność oraz większą podatność na rozwój ubytków – wyjaśnia Monika Stachowicz, stomatolog z Centrum Periodent w Warszawie.
Dlatego, gdy zauważymy objawy np. ból zęba czy wrażliwość na ciepło, zimno, słodkie i kwaśne produkty, należy pilnie udać się do gabinetu, następnie stomatolog na podstawie badań dobiera odpowiednie leczenie zachowawcze. Często próchnica we wczesnym stadium nie daje symptomów, więc na rutynowy przegląd powinniśmy się zgłaszać raz na pół roku, co pozwoli wykryć pierwsze ogniska choroby.
Paradontoza – cichy zabójca
Choć próchnica to najbardziej znana przyczyna utraty zębów wśród Polaków, to nie jedyna. Wielu z nas szczotkując zęby, zapomina o tym, w czym są osadzone – czyli o dziąsłach – a te również wymagają odpowiedniej troski. Choroby przyzębia, czyli dziąseł i innych tkanek okalających ząb takich jak ozębna, okostna, cement korzeniowy i kość wyrostka zębodołowego, to również olbrzymi problem pacjentów stomatologicznych. Niestety badania potwierdzają, że stan przyzębia Polaków jest bardzo zły.
Dowód? Ostatnie badania epidemiologiczne przeprowadzone w Polsce w latach 2011-2014 wykazały, że wśród grup wiekowych 35-44 i 65-74 praktycznie nie znajdziemy osób ze zdrowym przyzębiem. W grupie młodszej odsetek osób ze zdrowym przyzębiem oscylował w granicach 1,2 proc., zaś w grupie starszej utrzymywał się na poziomie 0,8 proc. Tylko 1 proc. Polaków w wieku 35–44 lat może pochwalić się zdrowym przyzębiem, a u ponad 16 proc. osób rozpoznaje się zaawansowane zapalenie przyzębia – wynika z danych Polskiego Towarzystwa Periodontologicznego.
Niepokojące statystyki wynikają m.in. z wciąż nikłej wśród pacjentów wiedzy na temat pierwszych symptomów schorzenia oraz tego, jak mu zapobiegać. Zapalenie przyzębia, potocznie nazywane paradontozą, to przewlekła choroba, która najczęściej zdarza się u osób dorosłych i jest drugą obok próchnicy przyczyną utraty zębów.
Wśród objawów, które mogą o niej świadczyć są rozpulchnione, obrzęknięte, tkliwe i krwawiące bez wyraźnej przyczyny dziąsła, obecność kieszonek przyzębnych, nieprzyjemny zapach z ust, a także nadwrażliwość zębów. Nieleczona może prowadzić do recesji dziąseł, ruchomości i utraty zębów, na skutek czego zgryz traci swoją pierwotną funkcję. Zaczynają się kłopoty z przeżuwaniem, zaburzenia mowy czy kłopoty z układem pokarmowym.
Co więcej, zmienione zapalnie, krwawiące dziąsła stają się ogniskiem zakażenia i podobnie, jak ma to miejsce w przypadku zębów z próchnicą, są wrotami dla chorobotwórczych bakterii, które wpływają na zdrowie ogólne.
– Badania potwierdzają, że schorzenia przyzębia mogą stanowić czynnik ryzyka nadciśnienia, szpitalnego zapalenia płuc, chorób sercowo-naczyniowych, miażdżycy, cukrzycy, nowotworów, udaru mózgu, a jak wynika z najnowszych doniesień – również choroby Alzheimera. Z kolei powikłaniem umiarkowanej lub ciężkiej choroby dziąseł u ciężarnej może być przedwczesny poród oraz niska waga urodzeniowa noworodka – mówi Monika Stachowicz, inicjatorka akcji profilaktycznej „Stop paradontozie”.
Winne rozwojowi paradontozy są głównie złe nawyki, np. zaniedbania w higienie jamy ustnej, ale wśród czynników ryzyka znajdziemy również oraz palenie papierosów, stres, czynniki genetyczne, choroby ogólne (np. cukrzyca, nadciśnienie), wiek, czy nawet płeć (panowie mają większą predyspozycję do chorób dziąseł). Niestety, jak przyznają eksperci, większość chorych nie jest świadomych swoich problemów z dziąsłami.
– Ze wszystkich pacjentów, u których badamy stan przyzębia z pomocą specjalnej sondy periodontologicznej PA-ON aż 80 proc. wymaga leczenia periodontologicznego. Periodontopatie są więc kolejną plagą naszych czasów, dlatego tak istotne jest wczesne postawienie diagnozy. Kluczowym działaniem ze strony pacjenta jest leczenie, które obecnie daje więcej możliwości niż kiedykolwiek. Współczesna periodontologia wykorzystuje nowoczesne i coraz mniej inwazyjne technologie m.in. ultradźwięki, lasery. U osób z zaawansowaną postacią choroby możemy za pomocą wyizolowanej z krwi pacjenta fibryny bogatopłytkowej wspomóc proces regeneracji i gojenia się tkanek przyzębia, wykonać przeszczep dziąsła, a nawet w przypadku ubytku kości odbudować ją dzięki tzw. sterowanej regeneracji tkanek. Podstawą jest jednak zapobieganie schorzeniom przyzębia – wyjaśnia stomatolog.
W usuwaniu płytki nazębnej, która należy do modyfikowalnych czynników ryzyka zapaleń przyzębia, pomoże codziennie szczotkowanie, stosowanie nici, szczoteczek międzyzębowych lub irygatorów stomatologicznych. Z kolei obecne już złogi kamienia nazębnego usuniemy zgłaszając się na profesjonalną higienizację u dentysty, na którą składa się zabieg skalingu oraz piaskowania. Na takie profesjonalne czyszczenie zębów pacjent powinien się zgłosić przynajmniej raz na rok.
Nowotwory jamy ustnej wciąż diagnozowane za późno
Zgodnie ze statystykami Ministerstwa Zdrowia niepokojąco rośnie liczba osób z nowotworami jamy ustnej, które są drugim pod względem liczby zachorowań typem nowotworów występujących w obrębie głowy i szyi – stanowią 27 proc. w tej grupie. Lekarze często są bezsilni, ponieważ duża część chorych trafia do gabinetu za późno – aż 60 proc. przypadków nowotworów głowy i szyi rozpoznaje się w zaawansowanym stadium, kiedy rokowanie jest bardzo złe. W efekcie połowa pacjentów umiera w ciągu 3 lat od diagnozy.
Opóźniona diagnoza sprawia, że śmiertelność z powodu nowotworów wargi, jamy ustnej i gardła jest w Polsce znacznie wyższa niż przeciętna dla krajów Unii Europejskiej. Jak podaje Krajowy Rejestr Nowotworów, w 2010 roku umieralność z powodu nowotworów wargi, jamy ustnej i gardła wśród mężczyzn była 2,7 razy wyższa niż średnia dla krajów UE (dane z 2009 roku), wśród kobiet 1,7 razy.
Wśród czynników ryzyka są wiek (większość zachorowań na nowotwory złośliwe wargi, jamy ustnej i gardła występuje po 50. roku życia), płeć (mężczyźni chorują 2 razy częściej), nałogowe palenie papierosów (w przypadku raka wargi, języka, gardła i przełyku ryzyko wzrasta aż 6-krotnie), nadużywanie alkoholu, nieodpowiednia higiena jamy ustnej, zły stan dziąseł i zębów, przewlekłe drażnienie śluzówek np. niedopasowanymi protezami stomatologicznymi. Zachorowaniu sprzyja też zakażenie wirusem brodawczaka ludzkiego HPV.
Jakie działania może podjąć pacjent, aby zmniejszyć ryzyko zachorowania? Eksperci zalecają zdrowy tryb życia i ograniczenie czynników sprzyjających chorobie. Równie ważna staje się samoobserwacja pacjenta oraz zgłaszanie wszystkich niepokojących objawów lekarzowi POZ, np. chrypki, bólu gardła, szczękościsku, niegojących się owrzodzeń czy bolesnych zgrubień na śluzówkach policzka, wargi czy języka.
Sygnałem alarmującym powinna również być tzw. leukoplakia, która jest wynikiem nieprawidłowego rogowacenia naskórka i zgrubienia jego warstwy kolczystej. Występuje pod postacią białych smug na śluzówkach jamy ustnej, głównie palaczy. Dlaczego może być groźna? Zaliczana jest do stanów przednowotworowych, co oznacza, że na jej podłożu może rozwinąć się nowotwór złośliwy. Szacunkowo 3-6 proc. z tych zmian transformuje w raka płaskonabłonkowego, najczęściej występujący typ nowotworu w jamie ustnej, atakujący dno jamy ustnej i przednią część języka.
– Objawy nowotworu jamy ustnej są niespecyficzne i pojawiają się dość późno. Często diagnoza jest więc wynikiem przypadku, np. rutynowego przeglądu stomatologicznego. Niepokojącą zmianę u pacjenta możemy przebadać specjalnym urządzeniem Oralitest – mówi dr Stachowicz.
Na czym polega badanie i jakie są korzyści dla pacjenta?
– Badanie trwa kilka minut, jest bezbolesne i polega na oświetleniu tkanek jamy ustnej specjalnym spolaryzowanym światłem, co pozwala wykryć we wczesnym stadium zmiany zapalne i nowotworowe. Jeśli do tego dojdzie, kierujemy pacjenta na pogłębioną diagnostykę do lekarza ogólnego, laryngologa lub onkologa. Dopiero po badaniu histopatologicznym wycinka i biopsji można potwierdzić chorobę. A badać się warto, ponieważ nowotwór jamy ustnej wykryty w początkowej fazie rozwoju daje aż 80-90 proc. szans na wyleczenie – podkreśla ekspert.
Światowy Dzień Zdrowia Jamy Ustnej
Wydarzenie ustanowione przez Światową Federację Dentystyczną (FDI) co roku popularyzuje ideę, że zdrowe zęby są niezbędne dla dobrego zdrowia ogólnego. W ramach tegorocznych obchodów „święta” Polskie Towarzystwo Stomatologiczne propaguje kampanię pod hasłem „Polska mówi #aaa!”, podjęło także uchwałę ustanawiającą marzec Miesiącem Zdrowia Jamy Ustnej. Nie ma więc lepszego momentu, aby zatroszczyć się o zdrowie i higienę zębów, a co za tym idzie – zdrowie ogólne.