NOWOŚĆ!Już dziś zapisz się, aby otrzymywać nasz newsletter! Zapisz się 

Żyj zdrowo

Człowiek jak ryba, czyli o pływaniu bez wysiłku

Dlaczego tak łatwo rezygnujemy z uprawiania sportu? Bo treningi to często duży wysiłek. Dla tych, którzy łatwo poddają się zmęczeniu, wymyślono sport oszczędzający energię i siły, tzw. total immersion. To metoda pływania w pełnym zanurzeniu, w której najważniejsza jest precyzja ruchu. – Aby nauczyć się tej techniki, trzeba zmienić sposób myślenia o ruchu w wodzie – mówi Paweł  Lewicki, certyfikowany trener total immersion, uczeń Terry’ego Laughlina, amerykańskiego trenera kadry olimpijskiej i twórcy tej metody.

Przed rozmową z Panem obejrzałam film prezentujący total immersion. Byłam zaskoczona, ile estetyki jest w tej formie ruchu…

Pływanie to sport finezyjny. Jeśli ktoś płynie ładnie, to najczęściej też bez wysiłku i szybko. Podobnie jest zresztą w każdej innej dziedzinie. Jeśli patrzymy na kogoś, kto biega, gra w tenisa, tańczy czy nawet gra na pianinie albo skrzypcach, zachowując widoczną płynność ruchów, to oznacza najczęściej, że jest bardzo dobry w tym, co robi.

Podczas oglądania filmu miałam wrażenie, że płynie człowiek–ryba. Ciało jest jakby zawieszone, prawie nieruchome pod wodą. Widać jedynie rękę, którą pływak wydobywa spod wody, kunsztownie przenosi nad taflą i znowu zanurza…

Rzeczywiście. W total immersion ciało poprzez swoje specyficzne ułożenie w wodzie ma opływowy, można powiedzieć „rybi”, kształt i przesuwa się w sposób nieco zbliżony do łodzi podwodnej albo długiego i wąskiego kajaka. Ruchy ciała są bardzo ograniczone – spokojne i miarowe (każdy z nich ma określony kształt i cel), dlatego właśnie ciało wygląda jakby było zawieszone w wodzie.

To dlatego takie pływanie wymaga mniej wysiłku?

Tak. Tradycyjne pływanie, rozumiane jako wolniejsze albo szybsze ruchy ramion i nóg, przypomina walkę, jaką pływak musi stoczyć z wodą, która – przypomnijmy – jest ponad 800 razy gęstsza od powietrza i stawia dość duży opór. W total immersion minimalizujemy go poprzez odpowiednie ułożenie ciała – głowa stanowi przedłużenie linii kręgosłupa, ramię, które w tradycyjnym pływaniu jest wykorzystywane do generowana napędu, pozycjonuje się w wodzie tak, że wydłuża linię ciała i poprawia równowagę. Ponadto podczas pracy ramion tworzy się swoisty tunel hydrodynamiczny, przez co ciało łatwiej przemieszcza się w środowisku wodnym. Oszczędność energii wynika też z ograniczonej pracy nóg. Przy klasycznym pływaniu porusza się nimi bardzo intensywnie. Ich praca pochłania aż czterokrotnie więcej energii niż praca ramion. W total immersion nogi są „leniwe”, pomagają głównie w utrzymaniu równowagi, więc nie potrzebują dużo energii. Warto podkreślić jeszcze jedno – w total immersion poszczególne części ciała są ze sobą idealnie zsynchronizowane, pływak nie wykonuje żadnych zbędnych czy przypadkowych ruchów, przez co wysiłek w wodzie jest także zmniejszony.

Obserwując pływaka na filmie, trudno mi było oprzeć się wrażeniu, że ma skrzela zamiast płuc…

Na pierwszy rzut oka rzeczywiście może wydawać się, że pływak nie oddycha. Nie widać wyraźnie, kiedy nabiera powietrza, bo w momencie, kiedy robi wdechy zgodnie z techniką total immersion, nie traci równowagi pomiędzy głową a biodrami i nogami. Oddech wykonuje poprzez obrót głowy, a nie jej podniesienie, jak w amatorskim pływaniu. Żeby podnieść głowę, trzeba podeprzeć się na ramieniu – ręce się wtedy cofają, nogi opadają, co jest równoznaczne z utratą równowagi. W krótkich momentach wynurzenia widać, jak pływak-amator się męczy. I nawet jeśli osiąga on dobry czas, z pewnością nie można o nim powiedzieć, że czuje się w wodzie jak ryba.

Podnoszenie głowy, żeby złapać oddech, to nawyk. Trudno się go pozbyć i przestawić na nowy sposób oddychania w wodzie?

Nie. Z założenia total immersion to mocno uproszczona technika pływania, którą opracował Terry Laughlin, amerykański trener kadry olimpijskiej oraz wielokrotny mistrz US Masters w pływaniu długodystansowym na wodach otwartych. Laughlin tak zmodyfikował pływanie, aby każdy przeciętnie uzdolniony człowiek mógł szybko opanować nową technikę i cieszyć się ruchem w wodzie. Jeśli zatem pływamy żabką lub klasycznym kraulem, jedyne co musimy zrobić, to wyćwiczyć umiejętność utrzymania ramienia w przodzie i „opierania” głowy o wodę. Oddech nie będzie już wtedy stanowił problemu.

Kto może mieć najwięcej korzyści z przestawienia się na pływanie bezwysiłkowe?

Najbardziej korzystają z niego osoby w średnim wieku, które nie umieją dobrze pływać, ale postanowiły się doskonalić na basenie. Dla przyjemności albo z polecenia lekarza. Bezwysiłkowe pływanie jest terapeutycznie zalecane osobom mającym problemy z sercem oraz kręgosłupem. Ale total immersion uczą się też ludzie, którzy stawiają sobie nowe wyzwania. Tak jest w przypadku triathlonistów, którzy chcą pływać mniej wysiłkowo, aby zaoszczędzić siłę na pokonanie innych dystansów w biegu albo na rowerze.

Na ile total immersion może być przydatny w pływaniu sportowym?

Na to, jak pływają najlepsi z najlepszych, trzeba spoglądać z dystansem. Oni też próbują ograniczyć opór wody i zmaksymalizować napęd, ale z zastosowaniem zindywidualizowanych, jakby „szytych na miarę” technik. Oczywiście, koszt energetyczny takiego sportowego pływania jest większy, pływacy odczuwają więc zmęczenie, ale zawodowcy lepiej je też tolerują niż np. osoby w średnim wieku, które chcą doskonalić pływanie.

Rozmawiając o total immersion, koncentrujemy się na pływaniu w basenie. A jak ono sprawdza się poza nim – w jeziorze czy w morzu, gdzie woda faluje?

Kiedy woda faluje, zmieniamy nieco ułożenie ciała. Istotne staje się nie tylko utrzymanie linii głowa – biodra – nogi, lecz także równowagi bocznej, czyli między prawą i lewą częścią ciała. To pomaga zachować jego stabilność.

A jakie dystanse Pan przepływa bez wysiłku?

Pierwsze zmęczenie odczuwam po 3 km, ale mogę płynąć dalej. Zwykle pokonuję dziesięciokilometrowe dystanse, co oznacza ok. 55 minut swobodnego płynięcia. Na końcu takiego odcinka nie czuję się wyczerpany, najwyżej wychłodzony, jeśli pływam w otwartym akwenie. Podczas urlopu pokonuję taki dystans nawet trzy razy dziennie. To już całkiem spora dawka ruchu. Ale też żaden nadzwyczajny wysiłek. Skoro mogę ja, to mogą i inni…

Rozmawiała: Jolanta Chyłkiewicz

Źródło: Słyszę, 4/2018, http://slysze.inz.waw.pl/4th-beats-of-cochlea-festiwal-i-warsztaty-muzyczne-slysze-nr-lipiec-sierpien-4-162-2018/

Powiązane artykuły
PACJENTŻyj zdrowo

E-papierosy pod lupą. Ekspertka analizuje ich wpływ na zdrowie

Są bardzo szkodliwe dla zdrowia i uzależniają równie mocno jak tradycyjne papierosy. Po elektroniczny odpowiednik popularnego dymka sięga wielu Polaków, myśląc, że…
PACJENTŻyj zdrowo

Owoce i warzywa na śniadanie plus mała dawka ruchu

Śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia – stwierdzenie to jest bardzo popularne i każdy z nas nie raz je usłyszał. Jednak…
PACJENTŻyj zdrowo

Młode pokolenie i świat w smartfonie

Internet zajmuje szczególne miejsce w codziennym życiu młodzieży, stając się głównym źródłem informacji i rozrywki. Wirtualna sieć nie tylko dostarcza wiadomości, ale również…
Zapisz się, aby otrzymywać nasz newsletter

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *