Wciąż nie znamy przyczyn powstawania autyzmu – dlatego w Światowym Dniu Świadomości Autyzmu warto rozwiać fałszywe teorie, które za wszelką cenę starają się wyjaśnić dlaczego niektóre osoby rodzą się z takim zaburzeniem.
Jedną z nich jest twierdzenie łączące autyzm i szczepienia – tymczasem australijscy naukowcy wykonali meta-analizę badań, obejmujących ponad 1 milion 200 tysięcy dzieci, która pokazała, że szczepionka przeciwko śwince, odrze i różyczce (MMR) nie powoduje autyzmu1. Badanie ukazało się prestiżowym czasopiśmie „Vaccine”, co oznacza, że przed publikacją artykuł był recenzowany przez naukowców mających znaczny dorobek, będących niezależnymi ekspertami.
Podobne wyniki otrzymali również naukowcy z Katedry Epidemiologii i Medycyny Zapobiegawczej na Uniwersytecie Jagiellońskim Collegium Medicum, którzy we współpracy z Powiatową Stacją Sanitarno-Epidemiologiczną w Myślenicach, przeprowadzili analizy jednoznacznie potwierdzające, że składników szczepionek, co dotyczy również konserwantu tiomersalu, który z resztą nie jest składnikiem szczepionek MMR3, w żaden sposób nie można obwiniać za powodowanie autyzmu. Doktor habilitowany nauk medycznych, immunolog Wojciech Feleszko w rozmowie z portalem www.zaszczepsiewiedza.pl potwierdza: „Nie ma związku między autyzmem a szczepieniami. Niestety przyczyny powstania tego zaburzenia nie są znane, stąd proste, ale nieprawdziwe, teorie trafiają do niektórych poszukujących odpowiedzi: dlaczego moje dziecko? Czasem szczepienia dzieci z zaburzeniami autyzmu z powodu różnych przyczyn medycznych, podobnie jak u innych osób, są odraczane, ale to nie oznacza, ze jest związek miedzy szczepieniami a autyzmem”.
Rodzice, nie tylko dzieci autystycznych, boją się, że szczepienia mogą zbytnio obciążyć układ immunologiczny dziecka i spowodować szkody w jego rozwoju. Dr Wojciech Feleszko uspokaja: „Szczepienia nie są zbytnim obciążeniem dla układu odpornościowego, za to sama choroba, przeciw której szczepimy jest poważnym stanem, także dla układu immunologicznego. Nie można mówić o nadmiernej immunizacji. Na przykład szczepionki sześciowalentne zawierają 12-15 antygenów, co oznacza, że jest ich kilkaset razy mnie niż przed 30-40 laty, kiedy nie mówiono o autyzmie, a walka z ciężkimi chorobami była priorytetem. Wyliczono, że szczepionka angażuje mniej niż 1% układu odpornościowego, a nieszczepienie, czyli narażenie się na ryzyko poważnych powikłań chorób zakaźnych, to ryzykowane zachowanie, które może skończyć się tragicznie”.
Źródła fałszerstwa
Fałszywe informacje rzekomym związku stosowania szczepionek z wywołaniem autyzmu, powstał na podstawie sfałszowanych wyników badań Andrew Wakelfield’a, angielskiego lekarza pozbawionego prawa do wykonywania zawodu na terenie Wielkiej Brytanii w 2010 roku. Praca A. Wakefield’a, sugerująca, że szczepionka MMR może wywoływać autyzm, została oparta na podstawie zmanipulowanych badań i dlatego wycofano ją z archiwum prestiżowego czasopisma medycznego „Lancet”. Jednak świat naukowy nie pozostał głuchy na te twierdzenia. Teorie A. Wakefield’a sprawdzono w innych ośrodkach badawczych – nigdzie nie uzyskano podobnych wyników. Ale popularność tej teorii narobiła wiele szkód, nie tylko w postrzeganiu zaburzenia spektrum autyzmu, ale także podważyła zaufanie do szczepień, które pomagają skutecznie walczyć z chorobami zakaźnymi, niegdyś dziesiątkującymi ludzkość. Skutki zmniejszającej się liczby zaszczepionych będą tragiczne: „Przewiduję, że niedługo, za pięć, dziesięć lat, zobaczmy choroby, których dawno nie oglądaliśmy. Błonicę, odrę i inne. Kiedy tak się stanie, trudno będzie poradzić sobie z epidemią. I wtedy okaże się, że nie zapobiegliśmy jej z powodu wiary w nieprawdziwe, niepotwierdzone naukowe informacje” – ostrzega doktor Wojciech Feleszko.